Skocz do spisu treści

Światełko

Czasopismo Polskiego Związku Niewidomych dla dzieci starszych

numer 10, październik 2013

Redakcja:
Ewa Fraszka-Groszkowska (red. naczelna)
Marta Michnowska
Barbara Zarzecka

Kolegium redakcyjne:

Wanda Chotomska
Hanna Karwowska-Żurek
Anna Nowakowska
Małgorzata Pacholec
Magdalena Sikorska

Adres redakcji:
ul. Konwiktorska 9,
00-216 Warszawa

tel.:(22) 831-22-71 wewn. 253 lub (22) 635 19 10

e-mail: swiatelko@pzn.org.pl

Spis treści

Gdzie jesteś, jesieni? - HANNA ZDZITOWIECKA
Szkoła – bardzo stara instytucja - MAŁGORZATA STRĘKOWSKA-ZAREMBA
O tym trzeba pamiętać: Rocznica ważna dla każdego ucznia - JADWIGA DZIURA
Coś pysznego: Jesienne zapiekanki
Zachód jesienny - LEOPOLD STAFF
Dlaczego liście robią się złote? - PRZEMYSŁAW BARSZCZ
W cieniu liścia klonowego - MONIKA DUBIEL
Ciekawostki - Końskie sprawy
Językowe potyczki: Dlaczego akurat sól? - KROPKA
Asertywność - pomocna aktywność - ANNA KOWALSKA
Cooltura: Roboty spoglądają w przeszłość - KONRAD ZYCH
Moda: Sposób na białą bluzkę - BEATA NIEDZIELA
Spróbuj rozwiązać!
Z uśmiechem łatwiej!
Rozwiązania zagadek



Gdzie jesteś, jesieni? - HANNA ZDZITOWIECKA

Gdzie ty jesteś, jesieni?
Tu jestem.
W suchych liściach lecących
z szelestem,
w barwnych liściach, czerwonych
i złotych,
co nad ziemią się kładą
pokotem.

Z dębu strząsam dojrzałe
żołędzie,
babim latem przystrajam gałęzie,
ptakom wskażę bezpieczne
dróg szlaki,
jeża do snu utulę
pod krzakiem.
Mgły wieczorem nad wodą
rozłożę
i przed zimą odejdę
za morze.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Szkoła – bardzo stara instytucja - MAŁGORZATA STRĘKOWSKA-ZAREMBA

Niewielu naszych czytelników zdaje sobie sprawę z tego, że uczęszczając do szkoły, korzysta z usług najstarszej instytucji świata. Tak, tak – nie ma w tym przesady. Nim jeszcze powstał Kościół chrześcijański, uznawany przez ludzkość za najstarszą instytucję liczącą prawie 2 tysiące lat, to już w starożytności miała swe początki szkoła.
Dziś mówimy o niej, że jest niedoskonała, że powinna być zreformowana, że powinna lepiej uczyć i wychowywać... Nic nowego. Zresztą przekonajcie się o tym sami, czytając niniejszy artykuł.

Kto wymyślił szkołę?! Pewnie wielu zmęczonych nauką uczniów chciałoby dostać jej twórcę w swoje ręce.
Prawdę mówiąc, początki szkoły sięgają tak daleko w głąb czasu, że trudno dziś wskazać właściwą osobę. Łatwiej jest określić, dlaczego stworzono taką instytucję. A jest to jedna z najstarszych instytucji na świecie. Jej początki sięgają trzeciego tysiąclecia przed naszą erą. Szkoły powstawały w krajach, których społeczeństwo wypracowało i zgromadziło duży zasób wiedzy z różnych dziedzin życia. Oczywiście chciano przekazać tę wiedzę młodemu pokoleniu i w tym momencie pojawił się nauczyciel, a następnie instytucja, która to przekazywanie wiedzy organizowała. Powstaniu szkół „winny” jest więc rozwój gospodarczy, kulturalny, polityczny. A największym winowajcą jest umysł ludzki, który nieustannie zadaje pytania i szuka coraz to nowych odpowiedzi. W ten sposób tworzy się dorobek umysłowy ludzkości. Od setek lat w szkole odbywa się przekazywanie wiedzy, którą ludzkość gromadziła przez wieki. Musicie więc przyznać, że każdego dnia jesteście obdarowywani wiedzą. A dostęp do wiedzy nie zawsze był taki łatwy jak dziś. Zaś szkoła sprzed wieków to często instytucja mało sympatyczna.

Starożytne Chiny
W Chinach znajdziemy początki najstarszych na świecie szkół, najprawdopodobniej istniały tu już za panowania dynastii Hia (2205-1766 p.n.e.). Być może spodoba się wam w szkole chińskiej i osiągniecie tytuł „kwitnącego talentu”. Był to najniższy stopień, jaki otrzymywano na egzaminie państwowym. Uprzedzam, że na 35 osób przystępujących do egzaminu zdawała tylko jedna.
W starożytnych Chinach wytworzyła się odrębna, oryginalna, bogata kultura. Tu wynaleziono m.in. papier, tusz, kompas magnetyczny, druk (stało się to w IX w., przypominam, że w Europie wynaleziono druk dopiero w XV w.). Bogactwem Chińczyków była umiejętność wytwarzania porcelany i jedwabiu. W czasach rozkwitu państwa chińskiego dbano też o rozwój szkolnictwa. Niestety, chińskie szkoły kształciły jedynie chłopców, dziewczęta musiały pozostać w domu. Chłopcy z biednych rodzin także nie mieli większych szans na naukę, ponieważ większość szkół była utrzymywana przez rodziców. A szkoły państwowe, szczególnie elementarne, nie zapewniały edukacji na właściwym poziomie.
Podobno, jak podają badacze, w najstarszej chińskiej szkole najważniejszym przedmiotem było łucznictwo, a zaraz po nim nauka moralności. Ten, kto dobrze władał łukiem i strzałą, miał przewagę w walce z sąsiadami. A bito się między innymi o ziemię, bydło, jeńców. Z czasem łuk stał się symbolem władzy.
Dobrze wychowany chłopiec chiński winien był opanować sześć cnót, sześć godnych szacunku czynności i sześć sztuk. Cnoty to: mądrość, uczynność, dobroć, sprawiedliwość, wierność, zgoda. Zaś czynności to: szacunek dla rodziców, przyjacielski stosunek do braci, serdeczność wobec krewnych żony, przyjaźń z sąsiadami, zaufanie do otoczenia oraz współczucie wobec nieszczęść i krzywd. Natomiast do sześciu sztuk zaliczano: znajomość dworskiego ceremoniału, muzykę, sztukę strzelania z łuku, umiejętność kierowania wozem, pisanie, matematykę. Każdą z wymienionych sztuk dzielono na kilka rodzajów, np. uczono pięciu sposobów strzelania z łuku, sześciu rodzajów pisma i dziewięciu działań matematycznych. Również wielką wagę przywiązywano do nauki muzyki i tańca. Uczono tańców religijnych oraz wojennych. Wierzono, że poziom tańca ma ogromny wpływ na utrzymanie jedności narodowej, przyczynia się też do rozwoju fizycznego człowieka oraz pomaga mu zachować równowagę ducha.
Szkoły chińskie nie wydawały świadectw. Przygotowywały do egzaminów państwowych. Każdy Chińczyk, bogaty czy biedny, młody czy stary, mógł do nich przystąpić. Jednak egzaminy były bardzo trudne. Zdających zamykano w osobnych celach, a jedzenie podawano im przez specjalne okienka. Nie byłoby to takie straszne, gdyby nie fakt, że egzamin II stopnia trwał 10 dni, a III stopnia - 13 dni! Zdarzały się wypadki śmierci spowodowane ogromnym stresem związanym z sesją egzaminacyjną.
Egzamin I stopnia trwał „tylko” dobę. Pytania dotyczyły głównie zagadnień moralnych i przepisów zachowania się w różnych sytuacjach życiowych, np. załatwiania formalności związanych z pogrzebem, sposób zachowania się podczas uczty itp.
Egzamin II stopnia był trudniejszy, na 120 kandydatów zdawał zaledwie jeden.
Zdanie egzaminu I stopnia zapewniało tytuł „kwitnącego talentu”, II stopnia – tytuł „promowanego uczonego”, a III stopnia – „zdolnego do urzędu”. Ci, którzy uzyskali tytuł „kwitnącego talentu”, mogli wykonywać pracę nauczyciela, mieli też prawo do pierwszego miejsca na bankietach i pogrzebach w swojej miejscowości. Drugi tytuł dawał już większe korzyści, a trzeci był wyjątkowo cenny. „Zdolny do urzędu” natychmiast otrzymywał bardzo dobrą państwową posadę, miał też prawo, po zdaniu kolejnego egzaminu, do zasiadania w akademii cesarskiej zwanej Lasem Ołówków.
Z czasem wyodrębniły się szkoły wojskowe, gdzie troszczono się przede wszystkim o rozwój fizyczny uczniów. W odróżnieniu od nich szkoły elementarne i średnie nastawione były na kształcenie literacko-filozoficzne.

Najważniejszy Konfucjusz
Przenieśmy się teraz do starożytnej szkoły chińskiej, w której króluje myśl Konfucjusza. Kim był Konfucjusz? Odpowiedź znajdziecie poniżej. Muszę was najpierw uprzedzić, że w tej szkole stosowano bardzo surowe kary. A wymierzał je nauczyciel nazywany „bogiem piekła”. Do kar łagodnych należało bicie po palcach ręki wyciągniętej na rogu stołu lub uderzenie bambusowym kijem po gołym ciele. Za niestarannie napisane zadanie karano jedynie wypiciem butelki atramentu. Klęczenie na rozgrzanych, ostrych kamieniach musiało być już mniej przyjemne. Pod tymi kamieniami żarzyło się ofiarne kadzidło na cześć Konfucjusza. Wróćmy więc do Konfucjusza. To bardzo ważna osoba i warto coś o niej wiedzieć. Konfucjusz żył w latach 551-479 p.n.e. Był filozofem, etykiem. Określił zasady, jakimi powinien kierować się dobry obywatel i dobry człowiek. Chińczycy stosowali się do jego rad tak ściśle, jak ludzie wierzący stosują się do zasad własnej religii. W V wieku naszej ery zaczęto wznosić świątynie ku czci samego Konfucjusza. Otoczono go kultem jak osobę świętą lub boga. Ten kult trwał w Chinach aż do 1912 roku! Podobno Konfucjusz nie napisał żadnego dzieła, jednak uważano, że to on opracował coś w rodzaju encyklopedii, która zawierała ówczesną wiedzę z dziedziny historii, prawa, zagadnień moralnych, wojskowości, muzyki i astronomii. Powstało też wiele książek omawiających myśli i rozważania filozofa. Chłopiec chiński przez wiele lat kształcił się czytając i deklamując fragmenty dzieł zawierających te myśli, pouczenia i rozważania.
Konfucjusz stworzył obraz społeczeństwa żyjącego w harmonii, rządzonego przez rozumnych władców. Uważał, że człowiek może i powinien kształtować swoją osobowość tak, aby osiągnąć dobro. Najważniejszymi cnotami, według Konfucjusza, są przyjaźń i prawość.

Czytanie, pisanie, liczenie
Młodych chińskich chłopców zachęcano do nauki. A tych, którzy zaniedbywali obowiązki ucznia, ostrzegano, że staną się czymś niższym od owadów. Szkoły powstawały nie tylko w dużych miastach, szkołę elementarną miała też każda wieś licząca 500 domów. Poziom nauki w wiejskich szkołach elementarnych pozostawiał wiele do życzenia. Nauczycielami byli tu ludzie, którzy na egzaminie państwowym uzyskali najniższy stopień „kwitnącego talentu”. W szkole elementarnej uczono czytać, pisać i początków arytmetyki. Pismo chińskie powstało pod koniec III tysiąclecia p.n.e., było to pismo obrazkowe, które z czasem uległo przekształceniu, jednak i dziś dla ludzi posługujących się alfabetem łacińskim jest ono zjawiskiem niezwykłym.
Starożytni Chińczycy uważali umiejętność pięknego pisania – kaligrafii – za sztukę. Najlepsi kaligrafowie cieszyli się sławą i szacunkiem. Początkowo pisano na deszczułkach bambusowych, potem na jedwabiu, a później na papierze. I dawniej, i dziś pisze się w rzędach z góry w dół od strony prawej do lewej.
Życie chińskiego ucznia nie było lekkie. Literacki język chiński liczył 30000 znaków, bo każdy wyraz miał swój znak pisarski. Nauka pisania i czytania była więc wyjątkowo skomplikowana. Do nauki pisania potrzebne były, prócz jedwabiu lub papieru, atrament i pędzelek. Nauczyciel pisał kilka znaków, a uczniowie pociągali po nich pędzelkami, trenując ruchy potrzebne do namalowania danego znaku.
Naukę czytania rozpoczynano od ćwiczenia pamięci. Uczniowie wkuwali niezrozumiałe dla nich wyrazy języka literackiego. W momencie, kiedy uczeń kończył szkołę elementarną, znał na pamięć „Księgę poezji młodego ucznia” złożoną ze zdań pięcioznakowych. Gdy chłopiec opanował 1000 znaków pisarskich, mógł uczyć się z elementarza. W elementarzu były zdania najwyżej trzywyrazowe.

Kto krzyczy, ten się uczy
Po nauce pisania i czytania przychodziła kolej na lekturę ksiąg Konfucjusza. Nikt nie mógł liczyć na otrzymanie dobrej posady, kto nie znał zasad filozofii Konfucjusza. Najciekawszy jest sposób, w jaki odbywała się ta lektura. Otóż nauczyciel czytał wybrany fragment, a potem każdy z uczniów odczytywał ten sam fragment, starając się przekrzyczeć pozostałych kolegów. Dlatego w starożytnej szkole chińskiej panował nieustanny gwar. Im głośniej krzyczano, tym większa była pewność, że uczniowie dobrze wykonują swoją pracę. Tylko ten, kto krzyczy, uczy się na pewno – tak uważał chiński nauczyciel. Gdy już wszyscy uczniowie nauczyli się na pamięć, co w takim hałasie nie mogło być łatwe, każdy z nich podchodził do nauczyciela i odwrócony do niego plecami pośpiesznie deklamował wyuczony, a raczej wielokrotnie wykrzyczany fragment.
Nauka w szkole elementarnej trwała od ósmego do około piętnastego roku życia. Uczeń przebywał w szkole prawie cały dzień. Miał tylko jedną krótką przerwę na obiad. W sali, w której odbywały się lekcje, oprócz ubogich sprzętów, znajdował się ołtarzyk z posągiem Konfucjusza. Uczeń, wchodząc do klasy, kłaniał się posągowi, a dopiero potem nauczycielowi.
Absolwent starożytnej szkoły chińskiej miał wyćwiczoną pamięć, ale nie umiał samodzielnie myśleć, wnioskować, działać twórczo.
Płomyczek

zaznacz i zamknij wróć do góry



O tym trzeba pamiętać: Rocznica ważna dla każdego ucznia - JADWIGA DZIURA

14 października to dzień wyjątkowy w każdej szkole w Polsce. Wtedy świętują wszyscy nauczyciele i uczniowie. Dlaczego dzień nauczyciela obchodzony jest właśnie w tym terminie?
14 października 1773 roku sejm powołał Komisję Edukacji Narodowej. Było to pierwsze w całej Europie ministerstwo oświaty, ówczesny odpowiednik dzisiejszego Ministerstwa Edukacji Narodowej. W tym roku obchodzimy 240 rocznicę tego ważnego wydarzenia.
W XVIII wieku sytuacja Polski była bardzo trudna. Rzeczpospolita chyliła się już ku upadkowi. Magnaci, którzy wówczas wywierali największy wpływ na politykę, często wiązali się z obcymi mocarstwami, nie dbając zupełnie o dobro ojczyzny. Ówczesne szkolnictwo także nie reprezentowało wysokiego poziomu. Szkoły znajdowały się w rękach duchowieństwa. Większość szkół średnich należała do dwóch zgromadzeń zakonnych: jezuitów i pijarów. Szkoły te nazywano wówczas konwiktami. Uczęszczały do nich dzieci szlacheckie. Mniej więcej w połowie XVIII wieku rozpoczęły się pierwsze przemiany w dziedzinie oświaty. W 1740 roku należący do zgromadzenia pijarów ksiądz Stanisław Konarski założył w Warszawie słynną szkołę nazwaną Collegium Nobilium. Kształciły się w niej tylko dzieci magnatów i zamożnej szlachty. Program nauczania w tej szkole był jak na owe czasy bardzo nowoczesny.
W 1764 roku na tronie polskim zasiadł król Stanisław August Poniatowski. W czasie swojego panowania dbał on usilnie o rozwój Rzeczypospolitej w zakresie kultury, oświaty i nauki. Z własnej szkatuły finansował działalność wielu wybitnych literatów i artystów. W 1765 roku król założył w Warszawie Szkołę Rycerską, nazywaną też Korpusem Kadetów. Wykształciło się w niej wielu późniejszych wybitnych oficerów, wśród nich uczestnik wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych i przywódca powstania z 1794 roku, Tadeusz Kościuszko.
Projekt utworzenia Komisji Edukacji Narodowej powstał w czasie słynnych obiadów czwartkowych, na których gromadzili się najbliżsi współpracownicy Stanisława Augusta. Tę pierwszą w Europie instytucję oświatową powołał do życia w 1773 roku sejm, który niestety również zatwierdził pierwszy rozbiór Polski. Na rzecz Rosji, Prus i Austrii Rzeczpospolita utraciła około połowy swoich dawnych obywateli i jedną trzecią obszaru. Ta część Polski, która formalnie była jeszcze niepodległa, została ściśle uzależniona od Rosji. Pomimo to Stanisław August nie zrezygnował z reform, które mogłyby podźwignąć Polskę i rozbudzić ducha narodowego wśród jej obywateli. Utworzenie Komisji Edukacji Narodowej było największym osiągnięciem jego panowania. Pierwszym prezesem Komisji został biskup wileński, Ignacy Massalski. Potem stanowisko to objął brat króla, prymas Michał Poniatowski. Początkowo w skład Komisji Edukacji Narodowej wchodziło czterech członków Izby Poselskiej i czterech senatorów. Między innymi zasiadał w niej Ignacy Potocki, który odegrał wielką rolę w opracowaniu i ogłoszeniu Konstytucji Trzeciego Maja, a także książę Adam Kazimierz Czartoryski, piastujący zaszczytną funkcję komendanta Szkoły Rycerskiej. Z instytucją tą współpracował również inny współtwórca Konstytucji Trzeciego Maja, ksiądz Hugo Kołłątaj. Komisja podlegała bezpośrednio królowi.
W 1773 roku papież Klemens XIV zlikwidował Towarzystwo Jezusowe czyli zakon jezuitów, w którego rękach znajdowała się większość polskich szkół średnich. Placówki te przejęła Komisja Edukacji Narodowej. Również majątek zakonu w znacznej mierze przeznaczony został na jej cele.
Pierwszy raz w historii całej Europy stworzono jednolity system kształcenia. Nauczaniem w zakresie podstawowym, czyli elementarnym, zajmowały się szkoły parafialne. Województwom podlegały szkoły średnie, które dzieliły się na wydziałowe i podwydziałowe. Najsłynniejszymi placówkami tego typu były: liceum w Krzemieńcu i szkoła w Łęczycy. Na czele hierarchii szkolnej stały dwa uniwersytety: krakowski i wileński, nazywane wówczas Szkołą Główną Koronną i Szkołą Główną Litewską.
Komisja Edukacji Narodowej tworzyła nowoczesne programy szkolne. Szkoły otrzymały nowe regulaminy. Opracowywaniem nowoczesnych podręczników zajmowało się utworzone w 1775 roku Towarzystwo do Ksiąg Elementarnych, którego prezesem został Ignacy Potocki. W okresie swojej działalności wydało ono 27 podręczników, zwłaszcza dla szkół średnich. Młodzież uczyła się z nich jeszcze w czasie zaborów, a nawet w początkowym okresie istnienia II Rzeczypospolitej. Opracowywanie podręczników, zwłaszcza dotyczących nauk ścisłych, nie było prostą sprawą, ponieważ ich autorzy musieli stworzyć polską terminologię naukową. Wcześniej językiem wykładowym w Polsce była łacina.
Nie wszystkie szkoły podlegały bezpośrednio Komisji Edukacji Narodowej. Mniej więcej połowa z nich należała do pijarów i innych zgromadzeń zakonnych. Nie była też jej podporządkowana Szkoła Rycerska, którą osobiście opiekował się król. Pomimo to Komisja wywierała wpływ na program nauczania we wszystkich instytucjach oświatowych na terenie Rzeczypospolitej.
Kadrę pedagogiczną stanowili profesorowie uniwersyteccy, byli jezuici, pijarzy a także nauczyciele świeccy, dawni wychowankowie Komisji. W kształceniu szkolnym duży nacisk położony był na nauki praktyczne, związane z życiem codziennym. Ogromną wagę przywiązywano do nauk ścisłych: matematyki, fizyki, chemii, przyrody. Uczono też geografii, wykorzystując w tym celu mapy i globusy. Wychowywano kadry wybitnych specjalistów w różnych dziedzinach. Istotny był wszechstronny rozwój ucznia.
W szkołach rozbudzano postawy i uczucia patriotyczne wśród młodzieży. Nieocenioną misję w tym względzie pełniła tu nauka historii Polski. W czasie lekcji tego przedmiotu przypominano minioną świetność Rzeczypospolitej. Nauczyciele nawoływali do poświęceń dla ojczyzny. Mówili o obowiązkach względem Polski. Rozbudzali cnoty obywatelskie. Podczas zajęć szkolnych uczniowie dyskutowali o naprawie Rzeczypospolitej. Wprowadzona została też nauka moralna, którą można porównać do świeckiej etyki. Wtedy właśnie powstał też teatr szkolny. Istotną rolę w rozbudzaniu postaw obywatelskich pełniło także przysposobienie wojskowe.
Nadzór nad szkołami średnimi sprawowały uniwersytety. W nich też kształcono kadry świeckich nauczycieli. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII wieku przeprowadzono reformy naszych wyższych uczelni. Akademię krakowską czyli Szkołę Główną Koronną zreformował ksiądz Hugo Kołłątaj. Językiem wykładowym w miejsce łaciny został język polski. Rozwijały się nauki ścisłe: matematyka, fizyka, chemia. Ograniczono znacznie rolę teologii, która dawniej była najważniejszym przedmiotem. Kołłątaj popierał polskich naukowców. W Krakowie wykładał np. znakomity matematyk, profesor Jan Śniadecki. Szkołę Główną Litewską zreformował Marcin Poczobutt-Odlanicki.
Z Komisją Edukacji Narodowej współpracowało wielu ówczesnych wybitnych literatów, publicystów i patriotów. Dążyli oni do podniesienia obyczajów w Polsce. Chcieli zreformować nasz kraj pod względem polityczno-ustrojowym, przywrócić mu dawną świetność na arenie międzynarodowej. Wspierali rozwój rolnictwa i przemysłu. Literatura, zwłaszcza satyra i poezja, piętnowała liczne przywary narodowe jak np. ciemnotę, pijaństwo, których nie brakowało w szlacheckiej Rzeczypospolitej.
Celom oświatowym i patriotycznym służył również teatr. Najbardziej znanymi komediopisarzami tych czasów byli: Franciszek Zabłocki i Julian Ursyn Niemcewicz, autor sztuki „Powrót posła”.
W tym czasie w Polsce zaczęła rozwijać się również prasa. Na jej łamach słynni publicyści także nawoływali do przemian. Przybliżali Polakom myśl zachodnioeuropejską. Na tym polu zasłynęli zwłaszcza: Franciszek Bohomolec, redaktor powstałego w 1765 roku czasopisma „Monitor” i Adam Naruszewicz, redagujący ukazujące się od 1770 roku czasopismo „Zabawy przyjemne i pożyteczne”.
Do najwybitniejszych poetów tej epoki należeli: Stanisław Trembecki, nadworny poeta Stanisława Augusta oraz biskup warmiński, Ignacy Krasicki.
Wszystkie te reformy i przemiany spowodowały, że Rzeczpospolita mogła odzyskać swą dawną świetność i znaleźć się w czołówce krajów europejskich, zwłaszcza, że powoli zaczynała się również budzić nowoczesna myśl polityczna. Oprócz szlachty i duchowieństwa, na razie jeszcze w niewielkim stopniu, do głosu zaczęli dochodzić także mieszczanie. Ze stanu mieszczańskiego pochodził właśnie ksiądz Hugo Kołłątaj, który został duchownym dlatego, że tylko w ten sposób osoby pochodzące z niższych stanów mogły zaistnieć w społeczeństwie i zrobić karierę.
Zwieńczeniem reformatorskich poczynań przed drugim rozbiorem Polski była ogłoszona w 1791 roku Konstytucja Trzeciego Maja, pierwsza tego typu ustawa w całej Europie, a druga na świecie. Takie osiągnięcie nie byłoby możliwe bez światłych patriotów, którzy rozumieli, jak wielką rolę dla całego narodu odgrywa gruntowne wykształcenie i usilnie je popierali. Niestety, pomimo podejmowanych wysiłków, Polska po 1794 roku zniknęła z mapy Europy. Wraz z upadkiem ojczyzny, działalność swoją zakończyła również Komisja Edukacji Narodowej.
Reformy przez nią podjęte przyczyniły się do wychowania wielu wybitnych, nowocześnie myślących Polaków. Z jej dorobku czerpano również w okresie zaborów. Rozbudzone w drugiej połowie XVIII wieku postawy patriotyczne i świadomość narodowa umożliwiły odrodzenie się Polski po 123 latach niewoli.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Coś pysznego: Jesienne zapiekanki

Właściwie robią się same. Wystarczy przygotować składniki i wstawić je do piekarnika, a potem wyciągnąć się na kanapie z ulubioną książką i kubkiem gorącej herbaty. I już tylko czekać na ten cudowny zapach rozchodzący się po całym domu. Ach, te jesienne kolacje, zapiekane z tylu wspomnień lata!

Zapiekanka z dyni
Składniki:
50 dag dyni,
4 ziemniaki,
4 pomidory,
cebula,
oliwa,
suszona bazylia,
sól,
pieprz.

Przygotowanie
Dynię obierz, usuń pestki i pokrój w kostkę. Jeśli nie bardzo wiesz, jak się za to zabrać, poproś o pomoc – oczyszczanie dyni nie jest takie proste. Ziemniaki obierz, umyj i pokrój na plasterki. Cebulę podobnie. Pomidory umyj i również pokrój w ten sam sposób. Poukładaj warzywa na głębokiej blasze do pieczenia albo w naczyniu żaroodpornym według następującej kolejności: warstwa ziemniaków, na niej kawałki dyni, krążki cebuli i plasterki pomidorów. Skrop oliwą, posyp solą i pieprzem oraz bazylią. Piecz w piekarniku nagrzanym do 180°C przez ok. 40 minut.

Legumina z jabłek
Składniki:
4 jabłka,
4 łyżki mąki,
2 łyżki cukru,
2 jajka,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
1 łyżka wody,
pół kostki masła,
cynamon.

Przygotowanie
W rondelku rozpuść masło i odstaw do przestygnięcia. Jabłka umyj, obierz, pokrój na plasterki. Wymieszaj z mąką zmieszaną z proszkiem do pieczenia oraz cukrem, dodaj wodę, cynamon, jajka i stopione masło. Wymieszaj. Wyłóż wszystko do niewielkiej blaszki wysmarowanej margaryną. Piecz w temperaturze 180°C przez ok. 30-40 minut. Podawaj na gorąco, z bitą śmietaną lub cukrem pudrem.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Zachód jesienny - LEOPOLD STAFF

Przeszłość jak ogród zaczarowany,
Przyszłość jak pełna owoców misa.
Liści opadłych złote dywany,
Winograd ognia strzępami zwisa.

Zmierzch, jak dzieciństwo, roztacza cudy.
Barwne muzyki miast myśli przędzie.
Nie ma pamięci i nie ma złudy.
Wszystko jest prawdą. Wszystko jest wszędzie.

Sok purpurowe rozpiera grono
Na dni jesiennych wino wyborne.
Wszystko dziś piękne było. Niech płoną
Rudoczerwone lasy wieczorne.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Dlaczego liście robią się złote? - PRZEMYSŁAW BARSZCZ

Złota jesień, oprócz przedwiośnia, to najbardziej polska pora roku. Jej barwy namalował słowami w „Zachodzie jesiennym” Leopold Staff.
Tak, złota polska jesień to niewątpliwie dziedzina poezji. Gdyby jednak spojrzeć na nią od strony reakcji chemicznych i fizjologii roślin, można by opisać płomienne barwy jesieni nieco inaczej.
Karotenoidy, inaczej lipochromy, to barwniki organiczne, których struktura oparta jest na węglowodorowym łańcuchu, syntetyzowane przede wszystkim przez rośliny. Wśród karotenoidów wyróżnia się żółte ksantofile i pomarańczowe karoteny. Zadaniem karotenoidów jest absorbowanie energii słonecznej potrzebnej roślinom, podobnie jak robi to zielony chlorofil, lecz w nieco innym zakresie. Karotenoidy chronią również chlorofil przed uszkodzeniem przez nadmiar energii.
Podczas sezonu wegetacyjnego karotenoidy są niewidoczne, maskowane przez zielony, dominujący barwnik. Jesienią składniki pokarmowe wycofywane są z liści, gdyż drzewo przed zimą potrzebuje zabezpieczyć zapasy cennych składników. Przed opadnięciem liści zielony chlorofil utlenia się, ujawniają się żółte i pomarańczowe karotenoidy, nadające piękne barwy drzewom. Co ciekawe, poszczególne gatunki drzew przebarwiają się na różne kolory: jawory na złotożółto, buki na rudo, a dęby – w odcieniach brązu.
Złota polska jesień to zdecydowanie jednak coś więcej niż tylko reakcje chemiczne w blaszkach liściowych…

zaznacz i zamknij wróć do góry



W cieniu liścia klonowego - MONIKA DUBIEL

Dziś odwiedzimy kraj pachnący żywicą, jak pisał o Kanadzie polski podróżnik Arkady Fiedler. Zajmuje ona niemal połowę kontynentu północnoamerykańskiego. Z powierzchnią wynoszącą prawie 10 mln km2 jest drugim co do wielkości państwem na świecie. Jest przy tym dość słabo zaludniona, gdyż ma zaledwie 36 mln mieszkańców. Posiada granicę lądową jedynie ze Stanami Zjednoczonymi, ale za to oblewają ją aż trzy oceany: Atlantycki od wschodu, Arktyczny od północy oraz Spokojny od zachodu. Jako kolonia Kanada była przez wiele lat celem dla emigrantów z Europy, dlatego do dziś ma charakter wielokulturowy. Obowiązują w niej dwa języki urzędowe angielski i francuski.

Rzut oka na mapę
Kanada Ma bardzo rozwiniętą linię brzegową. Na zachodzie znajdziemy wiele fiordów i wysp, z których największa jest Wyspa Vancouver. Na północy natomiast znajdują się najsłynniejsze zatoki m.in. Mackenzie oraz wielka Zatoka Hudsona. Od strony Atlantyku leżą półwyspy: Labrador i Nowa Szkocja, między którymi znajduje się Zatoka Św. Wawrzyńca, podobnie jak zatoka Mackenzie będąca ujściem rzeki o tej samej nazwie. Po tej stronie też leżą wyspy Nowa Fundlandia oraz Wyspa Księcia Edwarda, gdzie mieszkała Ania z Zielonego Wzgórza. Do Kanady należy także wiele wysp z archipelagu arktycznego jak np.: Ziemia Baffina, ziemia Ellesmere’a czy ziemia Wiktorii. Na zachodzie kraju leżą dwa główne pasma górskie Kanady: Góry Skaliste I Góry Nadbrzeżne. Między nimi a centralną prowincją Ontario rozciąga się rozległa preria kanadyjska. Kanada słynie ze swych jezior ma ich aż 2 miliony i stanowią 8% powierzchni kraju, Największe z nich to: Wielkie Jezioro Niedźwiedzie, Wielkie Jezioro Niewolnicze i Jezioro Reniferowe na północy, a na południowym wschodzie, wchodzące w skład tzw. Wielkich Jezior Ameryki Północnej: Jezioro Simcoe, Jezioro Nipigon oraz Jezioro Świętego Jana.

Przyroda
Ponieważ jest tak duża i urozmaicona pod względem ukształtowania terenu, Kanada ma bardzo zróżnicowany klimat, od polarnego na północy, przez kontynentalny i górski w centrum, do umiarkowanego na południu. W praktyce oznacza to, że zimą na północy może być nawet -35 stopni, podczas gdy na południu zaledwie 0, a latem choć na południu temperatura sięga dwudziestu kilku stopni, to na północy rzadko przekracza 5. Taka rozpiętość klimatyczna i bardzo niska gęstość zaludnienia dają pole do popisu naturze, która w Kanadzie rozwija się bujnie i bez przeszkód. Północ porastają gęste lasy iglaste zwane tajgą, a centralne równiny pokrywa trawiasta preria. Po lasach buszują niedźwiedzie (grizzly i brunatny, a na dalekiej północy nawet polarne), łosie i jelenie wapiti, wilki, rysie i rosomaki. W górach żyją owce kanadyjskie. Jeziora i rzeki obfitują w ryby, a brzegi okupowane są przez bobry. Na równinach przy dużym szczęściu można spotkać króla prerii bizona. Znacznie łatwiej trafić na borsuka czy susła. Nie brakuje również oczywiście ptaków, z których najciekawsze to sowy, jastrzębie i orły. W Kanadzie bardzo dużą wagę przywiązuje się do ochrony przyrody. Ochronie podlega prawie 10% obszaru państwa.

Historia
Podania rdzennej ludności mówią, a wykopaliska to potwierdzają, że Kanada była zamieszkana na wiele tysięcy lat przed naszą erą. Pierwszymi przybyszami ze starego świata, którzy dotarli do jej wybrzeży byli Wikingowie ok. roku tysięcznego. Nie udało im się jednak zostać tam na dłużej. Dopiero na przełomie XV i XVI w. John Cabot w imieniu Anglii oraz Jacques Cartier w imieniu Francji zaczęli kolonizować te tereny. Głównym bogactwem naturalnym okazały się futra zwierząt. Pod koniec XVII w. powstała Kompania Zatoki Hudsona, a sto lat później jej najpoważniejsza konkurentka Kompania Północno-Zachodnia Kanada. Były to spółki handlowe, zajmujące się skupem futer od Indian, transportem i sprzedażą ich w Europie. Kompanie interesowały się również poszerzeniem swych terenów łowieckich, dlatego inicjowały i wspierały wiele wypraw eksploracyjnych w głąb Arktyki. Tereny, na których działały kompanie, były częścią imperium brytyjskiego i formalnie podlegały gubernatorowi, ale władzę faktyczną sprawowali tam kupcy oraz ich przedstawiciele. Był to czas, gdy Kanada była sceną wielu awanturniczych historii. Traperzy, poszukiwacze przygód, zbiegli przestępcy albo po prostu biedacy, którzy opuścili stary świat w nadziei na wielkie bogactwa, grasowali po lasach, to walcząc, to przyjaźniąc się z Indianami. Do dziś wiele rzek zatok i wysp w Kanadzie nosi ich imiona jako odkrywców. Przez cały XVII oraz XVIII w. toczyły się walki o kontrolę nad terenami łowieckimi między Indianami, Anglikami i Francuzami. Ostatecznie cała Kanada została podporządkowana imperium brytyjskiemu łącznie z zamieszkałą przez francuskojęzyczną ludność prowincją Quebec, która dostała jednak możliwość zachowania swojej religii, kultury i języka. W 1867 r., po zjednoczeniu czterech prowincji powstała Kanada z własnym parlamentem i rządem. Dziś głową państwa formalnie jest królowa Elżbieta II, ale faktycznie władzę sprawuje gubernator generalny.

Znani Kanadyjczycy
Jeśli przyjrzymy się współczesnej scenie muzycznej, z pewnością zaskoczeni będziemy, jak wiele gwiazd pochodzi z kraju liścia klonowego. Ciekawe jest również, jak różnorodną muzykę prezentują. Z jednej strony mamy poetę i posępnego mnicha buddyjskiego Leonarda Cohena, z drugiej popowe gwiazdy jak Celine Dion, Nelly Furtado czy Garou. Nie zabraknie jednak też mocniejszego brzmienia w postaci Avril Lavigne czy Alanis Morissette.
W Kanadzie oprócz muzyki kwitnie również myśl techniczna. Jeden z jej najsłynniejszych reprezentantów to inżynier Sandford Fleming wsławił się wprowadzeniem czasu uniwersalnego i stref czasowych, ale nie możemy zapomnieć, że to on właśnie wynalazł wrotki.
Spośród pisarzy niewątpliwie najsłynniejsza jest Lucy Maud Montgomery. Każdy chyba zna perypetie rudej Ani czy Emilki ze Srebrnego Nowiu.

Ciekawostki
1. Najbardziej na północ wysuniętym miejscem zamieszkania ludzi w Kanadzie i na świecie jest Kanadyjski posterunek wojskowy w Alert. Znajduje się on na Ziemi Ellesmere’a, zaledwie 817 kilometrów od bieguna.
2. Nazwa Kanada pochodzi od słowa „kanata” oznaczającego w języku Indian Irokezów wieś lub osadę. Gdy Cartier przybył w okolice obecnego miasta Dubec, tubylcy używali go, wskazując podróżnikowi drogę do wioski wodza Stadacony.
3. Jeśli kiedyś zawędrujemy do Kanady, od razu poczujemy się swojsko, słysząc znajome nazwy lokalne takie jak: Kaszuby , Wilno i prowincję Kartuzy. Zawdzięczamy to polskim imigrantom z 1858 roku, którzy, chcąc oswoić nieco obcą ziemię, nadawali nowo zakładanym osadom znane z ojczyzny nazwy.
4. Na granicy między Kanadą a USA znajduje się najsłynniejszy wodospad świata. Rzeka Niagara, płynąca z jeziora Erie do jeziora Ontario, musi pokonać prawie stumetrową różnicę poziomów. Mniej więcej w połowie drogi rzeka rozdziela się na dwie części i spada dwiema kaskadami. Jedna część (Welon Panny Młodej) leżąca w całości na terytorium USA ma 300 m szerokości. Druga część to "kanadyjska" podkowa, ma aż 900 m szerokości). Granica między USA i Kanadą biegnie środkiem tej drugiej części. Po obu stronach wodospadu leżą niewielkie miasteczka o tej samej nazwie Niagara Falls. Niemal połowa wody z wodospadu jest odprowadzana i zasila elektrownie, zarówno po stronie kanadyjskiej, jak i amerykańskiej. W zależności od tego, jaka ilość jest odpompowana, poziom wody na rzece zmienia się o kilka metrów w ciągu dnia.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Ciekawostki - Końskie sprawy

Obecnie na Ziemi żyje ponad 75 milionów koni udomowionych, które należą do ponad stu ras. Wyróżnia się 3 główne typy koni. Są to: konie pociągowe, na przykład konie rasy shire, lekkie konie wierzchowe, na przykład konie arabskie i kucyki, na przykład kucyki szetlandzkie. Pierwsze to konie ciężkie, zimnokrwiste, drugie to konie lekkie, gorącokrwiste, a kuce mierzą poniżej 148 centymetrów.
Koń towarzyszy człowiekowi od wieków: na polu, w gospodarstwie, w drodze, nawet na polu walki. To zręczne, pełne wdzięku zwierzę zalicza się do najinteligentniejszych stworzeń. Bardzo łatwo uczy się i poddaje tresurze. Jest roślinożercą. Ma dobry węch, wzrok i słuch. Może biegać i galopować z wielką szybkością. Od szybkości też zależy określenie ruchu konia: może on chodzić stępa, biec truchtem i kłusem, galopem lub cwałem. Określenia te oznaczają coraz szybszy ruch. Podczas galopu przez kilka sekund wszystkie nogi konia znajdują się w powietrzu. Najszybsze konie wyścigowe mogą galopować na krótkich odległościach z prędkością ponad 65 kilometrów na godzinę.
Konie chodzą na 1-palczastych kończynach, zakończonych twardymi rogowymi kopytami. Spodnia część kopyta jest podeszwą, w której znajduje się klinowata poduszeczka, zwana strzałką. Strzałka ta działa jak amortyzator w czasie biegu konia. Metalowe podkowy chronią kopyta. Warto wiedzieć, że starożytność nie znała podków. Rzymianie wymyślili saboty, które rzemieniami przywiązywali do końskich nóg. Nie było to praktyczne, a kopyta narażone były na zużycie i uszkodzenia.
Noga końska jest zbudowana na całkiem innej zasadzie mechanicznej niż kończyna ludzka. Człowiek w pozycji stojącej utrzymuje się tylko dzięki ciągłemu wysiłkowi mięśni. Dlatego długie stanie męczy – człowiek musi usiąść albo położyć się, aby odpocząć. Koń całkiem inaczej. Kiedy stoi, rozluźnia mięśnie nóg, a stawy nożne zwierają się same. Szkielet kostny nogi działa wtedy, jak filar. Dlatego koń może spać stojąc. Tak sypiają również i inne zwierzęta, na przykład ptaki czy słoń. Natomiast leżący koń ma sen lekki i niespokojny, zresztą długo nie uleży. Ciężar ciała przygniata go bowiem do ziemi, więc po pewnym czasie zwierzę uczuwa przykry ucisk i ból, utrudnione staje się też oddychanie. Zrywa się na równe nogi, aby nareszcie odpocząć i spokojnie się przespać.
Czarne dziury
Rok temu międzynarodowy zespół astronomów pochwalił się, że po raz pierwszy udało mu się spojrzeć w czarną czeluść w tzw. galaktyce M87, zwanej też Panną A (nazwano ją tak, bo leży w konstelacji Panny). Jak przystało na czarną dziurę, otwiera ona wrota do świata bez powrotu, bo nawet światło nie jest w stanie wyrwać się z tak olbrzymiej grawitacji. Co więcej, dalej zajrzeć się już nie da, chyba że za pomocą wyobraźni. Ta czarna dziura znajduje się zaledwie – jak powiadają astronomowie – 50 milionów lat świetlnych od nas, a więc prawie na naszym kosmicznym podwórku. Jej masę oszacowano aż na 6,6 miliardów słońc. Ta czarna dziura objęłaby cały Układ Słoneczny.
Czarne dziury to „kosmiczne wampiry”. Wysysają one gaz z sąsiedniej gwiazdy. To, co wpada w czarną czeluść nie ma prawa powrotu. Paradoksalnie, wcale nie są one ciemne, bo wokół nich często tworzy się wir, jak po wyjęciu korka z wanny pełnej wody. Tyle że wokół czarnej dziury materia rozpędza się prawie do prędkości światła, a tarcie rozgrzewa ją do wysokiej temperatury. Zaczyna więc świecić we wszystkich zakresach widma, od fal radiowych do promieniowania Roentgena.
Droga Mleczna
Jak się okazuje, nasza galaktyka, czyli Droga Mleczna, pełna jest czarnych dziur. We wszechświecie istnieje sto miliardów galaktyk. Pojawiły się one tysiące milionów lat temu i stopniowo przyjmowały wyraźne kształty. Naukowcy wyróżnili 3 podstawowe typy: galaktyki spiralne, eliptyczne i nieregularne. Każda może obejmować miliardy gwiazd. Siła grawitacji utrzymuje gwiazdy w obrębie galaktyki. Galaktyki łączą się w gromady, a te z kolei w supergromady.
Droga Mleczna należy do gromady około 30 galaktyk. Jest galaktyką spiralną. Ma kształt pasa o szerokości około stu tysięcy lat świetlnych i grubości 13 tysięcy lat świetlnych w swej centralnej, najszerszej części. Tworzy ją około 500 miliardów gwiazd. Ramiona zawierają gorące, jasne gwiazdy, a starsze, przyćmione gwiazdy tworzą jądro. W jednym z jej ramion znajduje się Słońce. W środku Drogi Mlecznej – prawie 30 tysięcy lat świetlnych od Ziemi – również znajduje się ogromna czarna dziura. Ma masę większą niż 4 miliony słońc, ale nie daje o sobie specjalnie znać. Jest cicha i uśpiona. Jej głód został zapewne zaspokojony przed miliardami lat. Teraz tylko z rzadka coś do niej wpada i emituje słabe promieniowanie radiowe.
Wzorowa współpraca
Naukowcy odkryli, że koralowce znakomicie współdziałają z zamieszkującymi je rybkami z rodziny babkowatych. Rafa zapewnia rybkom pożywienie i schronienie. One zaś odwdzięczają się, broniąc korali przed toksycznymi dla nich wodorostami. Gdy tylko wodorosty zbliżają się do koralowców, te w ciągu kilku minut wysyłają chemiczne sygnały w formie specyficznego zapachu. Rybki reagują natychmiast, przybywają i zjadają wodorosty, które im nie szkodzą. Odnoszą nawet dodatkową korzyść. Po zjedzeniu wodorostów stają się nieapetyczne i niesmaczne dla potencjalnych drapieżników.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Językowe potyczki: Dlaczego akurat sól? - KROPKA

Narzekanie na słone ceny lub na to, że za wszystko trzeba słono płacić to nie tylko polska specjalność, zwłaszcza w kryzysie. Dlaczego jednak te ceny są właśnie słone, a nie po prostu wysokie albo o całkiem innym smaku? Czy Was to nie dziwi?
Otóż te „słone ceny” lub „słona zapłata” to utrwalone w języku realia bardzo dawnych, nawet starożytnych, czasów. Sól była wówczas towarem bardzo cennym i poszukiwanym. Im trudniejsza była do zdobycia, tym wyższą uzyskiwała wartość. Dodawała smaku potrawom i konserwowała żywność. Jako rzecz cenną, niezbędną do życia, razem z chlebem składano ją w ofierze bogom. Do dziś zresztą zachował się zwyczaj witania wyjątkowych gości chlebem i solą. Czasem używano soli jako środka płatniczego. W niektórych plemionach kupowano nawet za nią żony. Na dworze Iwana Groźnego w XVI wieku car na dowód wielkiej łaskawości przesyłał współbiesiadnikom chleb lub sól, przy czym chleb oznaczał tylko przychylność, natomiast sól – miłość władcy.
Rozsypanie soli Rzymianie uważali za złowróżbny znak. Przesąd ten dotrwał zresztą do naszych czasów i zapowiada groźbę kłótni. Na słynnym obrazie Leonarda da Vinci „Ostatnia wieczerza” Judasza poznajemy między innymi po tym, że nieostrożnie przewraca solniczkę. Ta obawa przed rozsypaniem drogocennej soli była też zapewne odbiciem czci, jaką darzono jej cudowne właściwości (sama się nie psuje i chroni inne ciała od zepsucia).
O najcenniejszych, najbardziej wartościowych ludziach mówi się, że są solą ziemi. Tak właśnie Jezus powiedział o swoich apostołach. Biblijne korzenie ma też wyrażenie „zamienić się w słup soli”. Jest to aluzja do biblijnej żony Lota zamienionej w słup soli, kiedy podczas ucieczki z Sodomy, wbrew zakazom, obejrzała się za siebie.
Przysłów i porzekadeł o soli jest w polszczyźnie dużo. Na przykład: „Zjesz beczkę soli, nim poznasz do woli (drugiego człowieka)”, bo rzeczywiście, żeby kogoś dobrze poznać, trzeba z nim bardzo długo przebywać (zjeść beczkę soli); „Czapką, papką i solą ludzi niewolą”, co oznacza, że ukłonami i grzecznościami (czapkowaniem) oraz poczęstunkiem (chlebem i solą) można ludzi ująć, zjednać, pozyskać, przychylnie usposobić; „Jam nie z soli ani z roli, jeno z tego, co mnie boli, urosłem” – słowa te wypowiedziane przez Stefana Czarnieckiego w 1657 roku, kiedy ominęła go buława hetmana polnego koronnego, ofiarowana Jerzemu Lubomirskiemu, szybko stały się „słowami skrzydlatymi” i na stałe weszły do polszczyzny. Mówi się też czasami o czymś z ziarnkiem albo ze szczyptą soli, co oznacza odrobinę rezerwy i sceptycyzmu i sygnalizuje, żeby rzeczy nie brać całkiem dosłownie.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Asertywność - pomocna aktywność - ANNA KOWALSKA

Między siłą a słabością, między kopniakiem a cichutkim „nic się nie stało”, czyli po środku - między uległością a agresją leży sobie asertywność i czeka, żeby ją poznać i użyć.
Jest narzędziem przydatnym w komunikacji, atrakcyjnym dla tego, kto mówi i tego, kto słucha, dla tego, kto prosi i tego, kto prośbę spełnia lub nie. Narzędzie to nie ostre jak ołówek i nieciężkie jak szkolny plecak. Asertywność to instrument, który zawsze można mieć ze sobą. Nie waży, nie kosztuje, nie zajmuje miejsca. Należy tylko poznać instrukcję jego obsługi, a potem pamiętać, że pomoże na przerwie, w sklepie, w domu i na wakacjach.
Asertywni są aktywni w wyrażaniu swoich potrzeb, uczuć, pomysłów. Umieją prosić, pytać, dziękować. Wyrażają złość, radość, smutek. Przyjmują komplementy i obdarowują nimi innych, potrafią krytykować i słuchać,, kiedy innym nie podoba się coś w ich postępowaniu, czyli asertywni mówią prawdę. Kiedy gotują się ze złości, bo koleżanka godzinę spóźniła się na spotkanie, nie mówią „Jest w porządku. Nic nie szkodzi. Miałem okazję pobyć na świeżym powietrzu. Właściwie to dobrze mi zrobiła godzinka na przystanku autobusowym”. Kiedy asertywnego rozpiera wściekłość, bo kolega nie oddał książki, nie udaje, że nie ma problemu. Jeśli ktoś wepchnie się przed nim do kolejki w szkolnej stołówce, asertywny nie chwyci intruza za włosy i nie postawi za sobą. Jeśli poczuje się niesprawiedliwie potraktowany przez osobę dorosłą, w odwecie nie będzie opowiadał o niej nieprawdziwych plotek. Nie zrobi tego, ponieważ takie zachowania nie rozwiązują problemu. Jeśli pożyczyłam książkę i ktoś ją zniszczył, a ja na niszczyciela nakrzyczę, książka nadal będzie zniszczona. Jeśli wypchnę z kolejki intruza siłą, on będzie się bronił i dojdzie do bójki. Jeśli nie powiem koleżance, jak się czułam, kiedy czekałam na nią godzinę, następnym razem przyjdzie za dwie, bo, kto wie, może uwierzyć, że przystanek autobusowy to moje ulubione miejsce, a uliczny huk - preferowana muzyka.
Nie możemy liczyć, że ludzie domyślą się, czego potrzebujemy, jak się czujemy. Dla jednej osoby spóźnienia są przejawem braku szacunku, dla innej drobną niedogodnością. Nie wiemy, czy intruz ze szkolnej kolejki po prostu nas nie zauważył, dlatego zajął miejsce przed nami, czy spieszy się, bo ma chorą mamę i myśli tylko o tym, żeby być jak najszybciej przy niej. Jeśli go wypchniemy z kolejki, może się rozpłacze, a może zdenerwuje.
Asertywność to narzędzie dla aktywnych, dla tych, którzy wiedzą, że mają prawo być tu, gdzie są, czyli w bibliotece, sklepie, szkolnej stołówce, na lekcji, w autobusie, czyli dla wszystkich, którzy pamiętają o własnych prawach, ale nie zapominają także o prawach innych. Asertywny może być każdy.
Asertywność to klucz do otwierania sytuacji, do wyjaśniania ich. Gdybyśmy narysowali schemat zachowania asertywnego, to zawierałby następujące elementy: opis konkretnej sytuacji, nasze uczucia w tej sytuacji, a także oczekiwania, jakie mamy wobec naszego rozmówcy. Spóźniającej się koleżance moglibyśmy powiedzieć „Kiedy czekałam na ciebie wczoraj godzinę na przystanku autobusowym, czułam się lekceważona przez ciebie. Czułam, że nie szanujesz mojego czasu i oczekuję, że nie będziesz się spóźniała na spotkania ze mną, że będziesz informowała, jeśli będziesz miała kłopoty z punktualnym dotarciem na umówione spotkanie”. Wygłodniałemu koledze ze szkolnej stołówki można powiedzieć „Denerwuje mnie, że przyszedłeś przed chwilą i zająłeś miejsce przede mną, ponieważ stoję od 10 minut i też czekam na obiad”. Niszczycielowi książek można powiedzieć „Pożyczyłem ci nową książkę, a oddajesz mi książkę z pozaginanymi rogami, na dwóch stronach ma plamy. Nie przyjmę jej. Oczekuję, że oddasz mi nową”. Musimy mówić konkretnie, ponieważ, jeśli stwierdzimy tylko, książka jest zniszczona, pożyczalski może powiedzieć, że wcale nie jest. Jeżeli wymienimy dokładnie zniszczenia: zagięte rogi i plamy, trudno zaprzeczyć. Kiedy w złości powiem koleżance, że jest niepunktualna, może zaprzeczyć i udowadniać, że przecież na nasze ostatnie spotkanie spóźniła się tylko 15 minut, a miesiąc temu to była prawie punktualnie, więc o co tyle krzyku.
Nie lubimy słuchać o sobie negatywnych opinii. Toteż, jeśli słyszymy: brudas, głupi, nieodpowiedzialny, niepunktualny jest nam przykro, a i złość nas ogarnia. Toteż jeśli potraktujesz niszczyciela twojej książki nieasertywnie i powiesz, ty flejtuchu, nawet jeśli wcześniej miał zamiar cię przeprosić i książkę odkupić, teraz poczuje się dotknięty. Będzie zły i pomyśli, że książkę co prawda zniszczył, ale nie zasługuje na to, żeby go obrażać. Opis sytuacji, która się wydarzyła pozwala rozmawiać właśnie o niej, czyli daje nadzieję na porozumienie. Książka jest poplamiona, czekałam godzinę to fakty. „Ty brudasie”. „Jesteś niepunktualny” to etykiety, które przyczepiamy ludziom w złości. I tak od jednej zniszczonej książki zaczyna się smutna droga do końca przyjaźni, bo nazwany brudasem już nie chce takiego kontaktu. Gniewa się. Właściciel nieszczęsnej książki, nawet jeśli zrozumie, że przesadził, najczęściej nie przyznaje się do tego. I tak oddalają się od siebie: Pierwszy z poczuciem winy, ale i gniewem, drugi ze złością i żalem, że ciekawa znajomość się rozpadła.
Żeby wyrażać swoje potrzeby, sprzeciwy, krytykę asertywnie, warto zaczynać wypowiedź od „ja”: ja uważam, ja czuję. Potem omówić, co się wydarzyło, a na koniec powiedzieć, czego oczekuję na przyszłość. Jeśli mówię „ja czuję” - jestem na swoim terenie, w swoim pokoju, bo przecież mam prawo czuć to, co czuję. Jeśli powiem „ty jesteś dziwny, niemądry” - jestem na terenie tej osoby, w jej pokoju. W dodatku oceniam. Zadowolenie wszystkim da pozostawanie na własnych terytoriach, wymiana poglądów, spostrzeżeń, a także pretensji i sprzeciwów tak, by nikogo nie zabolało, żeby zniszczone książki były odkupione i przyjaźnie zachowane.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Cooltura: Roboty spoglądają w przeszłość - KONRAD ZYCH

Mistrzowie elektroniki bez elektronicznego wspomagania? Niemożliwe! A jednak, panowie z duetu Daft Punk postanowili nagrać album tak tradycyjny, jak tylko się da. Nowa jakość? A może krok w tył? Krytycy dawno nie byli tak podzieleni.

Nie tylko „Get Lucky”
Jedno jest pewne: niezależnie od oceny ostatniego dokonania francuskich „robotów”, płyta trafiła w gusta publiczności. Wytypowany na pierwszy singiel utwór „Get Lucky” z gościnnym udziałem znanego producenta i rapera Pharrella Williamsa stał się przebojem lata. Nie ma chyba osoby, która nie kojarzy tego kawałka. No, chyba, że ktoś wyjechał na bezludną wyspę lub ostatnie miesiące spędził na międzynarodowej stacji kosmicznej. W przeciwnym wypadku prędzej czy później musiał się zetknąć z nowym hitem Francuzów. Piosenkę można było usłyszeć wszędzie: w radiu, w telewizji, na zakupach w supermarkecie, w kawiarni, w lodówce… No dobrze, przesadzam. W lodówce na szczęście nie. Nie zmienia to jednak faktu, że od czasu bestsellerowego „Somebody That I Used to Know” australijsko-belgijskiego wokalisty Gotye żaden utwór nie został tak bardzo „skatowany” przez media. Nic dziwnego, że mimo chwytliwej melodii i znakomitego, przebojowego refrenu, wiele osób ma piosenki serdecznie dość. Ja sam słysząc powtarzane w nieskończoność „We’re up all night to get lucky”, pospiesznie zmieniam stację radiową (mimo iż początkowo nowy singiel Francuzów bardzo mi się podobał). „Co za dużo, to nie zdrowo” – mówi przecież przysłowie. „Random Access Memories” to jednak (na szczęście!) nie tylko „Get Lucky”.
Na swój czwarty album studyjny Thomas Bangalter i Guy-Manuel de Homem-Christo przygotowali trzynaście kawałków. Łącznie ponad siedemdziesiąt minut muzyki. To prawie pół godziny więcej niż na ich poprzednim longplayu! Od ilości ważniejsza jest jednak jakość. Z tą zaś w ostatnim czasie było u Francuzów różnie. „Human After All”, ostatnie studyjne dzieło duetu, nie zyskało przychylności krytyki i do dziś uznawane jest za najsłabszy punkt w ich dyskografii. W międzyczasie zespół zdążył jeszcze wydać antologię największych przebojów, płytę koncertową oraz ścieżkę dźwiękową do filmu „Tron: Dziedzictwo”, która doczekała się także swojej zremiksowanej wersji. Niby dużo. Przedłużające się oczekiwanie na „właściwy” album „robotów” musiało jednak prowokować pytania o wenę muzyków. Gdy w połowie maja – po ośmiu latach od wydania poprzedniego longplaya – płyta trafiła wreszcie do sklepów, zdania były podzielone. Jedni z miejsca okrzyknęli „Random Access Memories” arcydziełem (nawet słynący z kontrowersyjnych ocen przewodnik Allmusic przyznał krążkowi 4,5 na 5 gwiazdek), inni narzekali, że nowej muzyce Francuzów daleko do legendarnego debiutu czy cieszącego się równie kultowym statusem „Discovery”. Wszyscy byli jednak zgodni co do jednego: od czasu debiutanckiego „Homework” w twórczości Daft Punk wiele się zmieniło.

Powrót do przeszłości
Paradoksalnie, zespół nie poszedł ścieżką muzycznych eksperymentów. Chyba, że jako eksperyment potraktować świadomy krok wstecz. Na „Random Access Memories” francuski duet nie wytycza nowych kierunków w muzyce klubowej (o co wielu krytyków ma do niego pretensje). Chętnie natomiast sięga do przeszłości. Niekoniecznie własnej. Swoją czwartą płytą Francuzi postanowili bowiem oddać hołd muzyce z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, która od dawna stanowi dla nich jedną z ważniejszych inspiracji. Stąd tak wiele na ich ostatnim longplayu staromodnych dźwięków i nawiązań do wykonawców popularnych trzydzieści czy czterdzieści lat temu. Nie wierzycie? Puśćcie płytę rodzicom. Ciekawe, ile razy podczas słuchania ze zdumieniem wykrzykną: „Billy Joel”, „Saga” albo „Steve Miller Band”? A może ten i ów kawałek skojarzy im się z twórczością Chic lub którymś z przebojów Giorgio Morodera? Ten ostatni, podobnie jak Nile Rodgers z Chic, pojawia się na „Random Access Memories” osobiście. Szacownych gości jest tu zresztą więcej. Choćby amerykański wokalista folkowy i popowy, Paul Williams (nie mylić z Pharrellem!). Myślicie, że to muzyczny obciach? Raczej retro.
Nawet podejście do nagrywania było w przypadku ostatniego albumu Daft Punk niedzisiejsze. Mistrzowie elektroniki zdecydowali się bowiem… ograniczyć elektroniczne zabawki do minimum! Nie uświadczymy tu armii komputerów. Co najwyżej „przedpotopowy” syntezator lub stary dobry vocoder, obecny przecież w muzyce Francuzów od samego początku. Sample? Pojawiają się tylko w jednym kawałku: zamykającym płytę „Contact”, w którym wykorzystano fragment „We Ride Tonight”, starego przeboju The Sherbs. Na „Random Access Memories” rządzą „żywe” instrumenty. A wszystko po to, by oddać klimat i brzmienie szlachetnego pop rocka spod znaku Mr. Mister czy Toto, czarnego funku i soulu, w jakich specjalizowała się swego czasu wytwórnia Motown czy klasycznego disco w stylu wspomnianego już Giorgio Morodera. Nawet okładka przedstawiająca połączone kaski muzyków nawiązuje, zdaniem niektórych, do debiutanckiej płyty soulowej grupy Mandre z 1977 roku. Nie znaczy to jednak, że „Random Access Memories” to album staroświecki! Daft Punk nie byłby Daft Punkiem, gdyby we właściwy sobie sposób nie wymieszał starego z nowym. Dlatego brzmieniom sprzed trzech dekad niezmiennie towarzyszy nowoczesna, perfekcyjna produkcja a oprócz weteranów na płycie pojawiają się także artyści trzęsący współczesną sceną pop. Tacy, jak wspomniany już Pharrell Williams, którego można również usłyszeć w wybranej na drugi singiel piosence „Lose Yourself to Dance”, Noah Benjamin Lennox, czyli Panda Bear z psychodelicznego Animal Collective czy Julian Casablancas – wokalista słynnych The Strokes. Efekt? Stylowy, momentami zabójczo chwytliwy i… kontrowersyjny.

Disco, funk i… coś jeszcze
Komu może spodobać się najnowsze dzieło francuskich „robotów”? Na pewno nie tym, którzy tęsknią za „Homework” czy „Discovery”! Niewykluczone, że po wydaniu „Random Access Memories” zespół straci część starych fanów. Z pewnością zyska jednak wielu nowych. Nawet jeśli najnowsze piosenki duetu nie są niczym więcej niż udaną stylizacją, trudno oprzeć się chwytliwym refrenom „Lose Yourself to Dance” czy „Instant Crush” (śpiewa Casablancas). Przy funkowym „Give Life Back to Music” noga sama zaczyna przytupywać. Wszystkie powinny przypaść do gustu bywalcom parkietów. Na płycie pojawiają się także mniej taneczne, nieoczywiste klimaty. Wstęp do „Beyond” przywodzi na myśl muzykę filmową, a w „Fragments of Time” słychać nutkę country. „Touch” ma w sobie nawet coś z rocka progresywnego (otwierający utwór szum wiatru, z którego wyłaniają się pojedyncze dźwięki klawiszy kojarzyć się może z twórczością Pink Floyd). Najlepsze momenty? Przede wszystkim „Giorio by Moroder” i „Contact”. Pierwszy – najdłuższy na płycie – to intrygująca mieszanka funkowego beatu, staromodnego disco, kosmicznych dźwięków syntezatora z… jazzem i rockiem! Jakby tego było mało, całość uzupełnia „nawijka” samego Giorgio Morodera (tytuł zobowiązuje), który opowiada o swoich pierwszych muzycznych doświadczeniach. Drugi to kolejne po „Touch” nawiązanie do rocka progresywnego – tym razem pozbawione śpiewu Paula Williamsa, ale za sprawą monumentalnych partii syntezatora wyrastające na najcięższy utwór na płycie. Naprawdę godne zwieńczenie całości.
Co jeszcze? Choćby wybrane na trzeci singiel „Doin’ It Right” z gościnnym udziałem Panda Bear, przykuwające uwagę ciekawym vocoderowym początkiem. Wzrusza „Within” – subtelna ballada z partią fortepianu Gonzalesa. Wreszcie „Motherboard” – przestrzenny numer instrumentalny o intrygująco pokomplikowanym rytmie. O „Get Lucky” nawet nie wspominam. Pomijając trudną do zniesienia „wszechobecność”, to przecież bardzo udany kawałek. Z drugiej strony, jeśli się nad tym zastanowić, innych na czwartym albumie Francuzów nie ma. Zaraz, zaraz… wychodzi na to, że „Random Access Memories”, choć kompletnie odmienny od wczesnych dokonań grupy, to całkiem niezła płyta! Kto wie, może za dziesięć lat nikt już nie będzie pamiętał o dyskusji, jaką wywołała, a fani zespołu będą wymieniać ją jednym tchem obok „Homework” czy „Discovery”? Nie wiem, jak wam, ale mnie ten scenariusz wydaje się dość prawdopodobny.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Moda: Sposób na białą bluzkę - BEATA NIEDZIELA

Koniec lata przynosi zmiany. Zmianę pogody, zmianę nastroju, a także zmianę garderoby. Koniec upałów, koniec beztroskich chwil, koniec lekkich, zwiewnych ubrań, słomkowych kapeluszy i przeciwsłonecznych okularów. Kolekcja „wiosna-lato” zmienia się na kolekcję „jesień-zima”, a wakacyjny „look” zastępuje szkolny sznyt. Odświeżenie szafy staje się koniecznością.
Na jesiennych pokazach największych domów mody królowały w tym roku takie oto kolory: pomarańcz, śliwka, róż, a także pastele oraz żółcie. Warto mieć więc w swojej garderobie ubrania o takich właśnie odcieniach i odważnie je łączyć w jesiennych stylizacjach. Kolorowe ciuszki i dodatki pozwolą nam zachować wakacyjny nastrój podczas długich i nudnych godzin spędzonych w szkole.
Szczególne miejsce wśród jesiennych zestawień zajmuje połączenie czerni i bieli oraz wszelkie odcienie niebieskiego i granatu. W dniu 14 października będziemy obchodzić Święto Edukacji Narodowej zwany potocznie Dniem Nauczyciela. Będzie to doskonała okazja, aby zaprezentować nowoczesne stylizacje w barwach galowych.
Dziewczętom - zamiast tradycyjnej białej bluzki i granatowej czy czarnej spódniczki, przedstawiamy nasze propozycje.
Jeżeli lubisz styl elegancki, możesz na tę wyjątkową okazję włożyć sukienkę w biało-czarną pepitkę w zestawieniu z żółtymi dodatkami, np.: pasek, baleriny, torebka. Całość kompozycji idealnie uzupełni skromna biżuteria w postaci zegarka lub delikatnej bransoletki lub wkręcanych kolczyków.
Jeżeli natomiast uwielbiasz styl rockowy i nie chcesz rozstawać się z nim nawet na chwilę, proponujemy połączyć czarne spodnie typu rurki ze skóry lub materiału imitującego skórę z białą koszulową bluzką. Mile widziane będą dodatki z ćwiekami: czarne baleriny, kołnierzyk i torebka w tym samym stylu. W tym zestawieniu naszą biżuterią są ćwieki, więc aby nie przesadzić z dodatkami, proponujemy nie zakładać już żadnych kolczyków ani bransolet.
Dla chłopaków też przygotowaliśmy na ten dzień coś wyjątkowego.
W tradycyjnej stylizacji możecie panowie zestawić swój sportowy garnitur lub też marynarkę i spodnie w kolorze czarnym lub granatowym z obowiązkową białą koszulą i wysokimi trampkami w dowolnym kolorze, na przykład czerwonym. Uzupełnieniem zestawu będzie pasek w kolorze trampków.
Zwykłe jeansy w zestawieniu z białą koszulą mogą stać się odświętnym strojem tylko wtedy, gdy dodacie do niego muchę lub krawat w odważnych kolorach. Elegancji i klasy białej koszuli dodadzą natomiast spinki. Mogą być tradycyjne lub o niecodziennym kształcie, w zależności od gustu. Do tego zestawu pasowały będą buty typu klasycznego.
Do każdego z tych zestawów będzie pasował elegancki zegarek. Jeżeli wybierzecie marynarkę z zewnętrzną kieszonką to możecie włożyć do niej dobrze dobraną poszetkę – czyli specjalną chustkę ozdobną.
Jeżeli natomiast chcecie urozmaicać swoje codzienne stroje ciekawymi dodatkami, to macie do dyspozycji bardzo wiele wzorów szelek, pasków, zegarków sportowych, saszetek typu „nerka”, a także biżuterii: bransolet, breloków i talizmanów.
Najważniejsze jednak jest to, aby dobrze się czuć w swoich ubraniach, dlatego należy starannie dobierać kolory i dodatki. Nie trzeba też zupełnie poddawać się modzie. Czasem lepiej zaufać własnej intuicji. Wtedy dobieranie strojów stanie się po prostu fajną zabawą.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Spróbuj rozwiązać!

Co ukryło się na mapach?
Odgadnij nazwę państwa zawierającą słowo opisane w pytaniu.
1. Afrykańskie państwo, które może mrugnąć
2. Afrykańskie państwo z częścią nóg
3. Państwo latynoamerykańskie z DNA
4. Państwo, w którym coś się zdarza jednokrotnie
5. Azjatyckie państwo ze strzeloną bramką
6. Dawne państwo sułtanów ze staropolskim zwierzem
7. Bardzo głośne państwo w Ameryce Środkowej
8. Państwo Ameryki Środkowej z wystrzałem armatnim
9. Kraj w Alpach z rosyjskim władcą
10. Najmłodsze państwo w Europie z gwiżdżącym ptaszkiem

Dodatkowa litera
1. W ziarnach przyprawa do pieczywa, gdy w nim napalimy zimą nas ogrzewa
2. Trucizna wężowa, miara długości, której używa nie tylko angielska królowa
3. Gwiazda z ogonem co po niebie leci,grają w nią chętnie nie tylko dzieci.
4. Lewy albo prawy, sport gdzie ciosy zadaje się nie dla zabawy
5. Żydowski święty zwój, na podróż pakujemy w nią dobytek swój

Zamiana litery
1. Stolica Kanadyjczyków, osiem kolejnych dźwięków
2. Drzewo miododajne, do wiązania coś zwyczajne
3. Ciasto na Boże Narodzenie, jeden z przypadków w rzeczownika odmianie
4. Królewna co Niemca nie chciała, cały dzień bambus pałaszowała
5. Do piwa podawania, dawniej zamiast walizki do pakowania

zaznacz i zamknij wróć do góry



Z uśmiechem łatwiej!

Siedzi skulony Archimedes w wannie, szczęka zębami, woda zimna. W końcu mówi:
- Eee, tam. Nic więcej nie wymyślę. Lecę na miasto z tym, co mam.

***
Trener złości się na zawodnika:
- Ile razy mam ci powtarzać, że konkurencja, w której startujesz, to trójskok? To znaczy, że odległość 17 metrów masz pokonywać trzema skokami, a nie jednym.

***
W sądzie trwa przesłuchanie świadka:
- Co świadek robił 15 maja 1996 roku, o godzinie 10.25?
- Siedziałem w fotelu z kalendarzem w ręku i patrzyłem na zegarek.

***
Saperzy ćwiczą na poligonie rozbrajanie bomb.
- A co się stanie, gdy ta bomba nagle wybuchnie? - pyta kapitana szeregowy.
- Nie martwcie się, szeregowy, mam jeszcze jedną.

***
Jasio wpada do domu i woła:
- Mamo, mamo, czy dziadek jest mechanikiem samochodowym?
- Nie synku, skąd ci to przyszło do głowy?
- Bo leży pod autobusem!

***
Młody niedoświadczony agronom ogląda sad. Wymądrzając się nieco poucza właściciela:
- Pan ciągle pracuje starymi metodami. Kaktus mi na dłoni wyrośnie, gdy uzyska pan z jednego drzewa choćby dziesięć kilogramów jabłek.
- To chyba panu wyrośnie, bo to są grusze, a nie jabłonie.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Rozwiązania zagadek

Co ukryło się na mapach: 1. Maroko, 2. Sudan, 3. Argentyna, 4. Brazylia, 5. Mongolia, 6. Turcja, 7. Kostaryka, 8. Salwador, 9. Szwajcaria, 10. Kosowo.
Dodatkowa litera: 1. kominek, 2. jard, 3. dzieci, 4. kometka, 5. boks, 6. torba.
Zamiana litery: 1. Oktawa, 2. lina, 3. biernik, 4. panda, 5. kufer.

zaznacz i zamknij wróć do góry

Wersja offline wygenerowana automatycznie.
Copyright © 2009 Pochodnia. Wszelkie prawa zastrzeżone.