head> Promyczek – Promyczek październik 2013 Skocz do spisu treści

Promyczek

Czasopismo Polskiego Związku Niewidomych dla dzieci młodszych

numer 10, październik 2013

Redakcja:
Ewa Fraszka-Groszkowska (red. naczelna)
Marta Michnowska
Barbara Zarzecka

Kolegium redakcyjne:

Wanda Chotomska
Hanna Karwowska-Żurek
Anna Nowakowska
Małgorzata Pacholec
Magdalena Sikorska

Adres redakcji:
ul. Konwiktorska 9,
00-216 Warszawa

tel.:(22) 831-22-71 wewn. 253 lub (22) 635 19 10

e-mail: promyczek@pzn.org.pl

Uwaga! Jeśli chcesz zamknąć okno a później móc wrócić do ostatnio czytanego artykułu, cofnij się do najbliższego linku "zaznacz" i otwórz go.


Spis treści

KALENDARIUM
Niby drugi tata - HANNA ŁOCHOCKA
Instrukcja obsługi kota - RAFAŁ WITEK
Chcę wiedzieć więcej o… kotach - ALICJA BIEDRONKA
Pazurek - MELANIA KAPELUSZ
Kocia nuda - MAREK TAŃSKI
Wspomnienie o kocie Milusiu - HALINA SZAL
Były sobie kotki trzy…
Kocie historie: Pływające koty - TOMASZ MACIEJ TROJANOWSKI
Osobliwy Pluton - ANNA PASZKIEWICZ
Dla każdego coś ciekawego
Ty też potrafisz! Wesoły muchomorek - EWA KOWALSKA
Cała prawda o borsuku - PRZEMYSŁAW BARSZCZ
Ćwicz razem z nami: Pomysł na bieganie - BEATA ORLIŃSKA
Małe co nieco: Mleko bez krowy
Profesor Cojak odpowiada
Zagadki
Uśmiechnij się!
Rozwiązania zagadek z nr.9.:



KALENDARIUM

Najważniejsze wydarzenia październikowe.

14 X Święto Edukacji Narodowej, Dzień Nauczyciela
14 X urodziny Kubusia Puchatka
15 X Międzynarodowy Dzień Niewidomych (Światowy Dzień Białej Laski)
31 X Halloween

zaznacz i zamknij wróć do góry



Niby drugi tata - HANNA ŁOCHOCKA

Przechwalają się niektórzy,
że ich szkolne panie
są najlepsze, najmądrzejsze,
miłe niesłychanie.

że kiedy gawędzą z klasą,
to prawie tak samo,
jakby się porozmawiało
ze swą drugą mamą.

My nie mamy swojej pani,
ale mamy za to
swego pana, co jest dla nas
jakby drugim tatą.

Sprawiedliwy zawsze bywa,
czy chwali, czy gani.
A jak zacznie opowiadać –
wszyscy zasłuchani.

Jeśli czegoś nie rozumiem,
cierpliwie tłumaczy,
gdy coś sknocę – to pokaże,
jak zrobić inaczej.

A gdy z nami dokazuje
i gra w piłkę czasem,
to na pewno zazdrość bierze
każdą inną klasę!

zaznacz i zamknij wróć do góry



Instrukcja obsługi kota - RAFAŁ WITEK

1. Gdy kot jest markotny -
Podrap go za uszkiem.

2. Gdy leży pokotem –
Przynieś mu poduszkę.

3. Gdy pragnie zabawy –
Przyda się maskotka.

4. Gdy włazi na płotek –
Nie zatrzymuj kotka.

5. Gdy kotek chce siusiu –
Odwróć go ogonem.

6. Gdy śpi – to kotary
Zasłoń. I zasłonę.

7. Gdy kotek jest głodny –
Graj mu do kotleta.

8. A gdy cicho mruczy –
Słuchaj. To poeta.

„Świerszczyk”

zaznacz i zamknij wróć do góry



Chcę wiedzieć więcej o… kotach - ALICJA BIEDRONKA

Koty słyną z niezależności, ale tak naprawdę są bardzo towarzyskie. Lubią, gdy się je głaszcze, i reagują, gdy się do nich mówi. Uważają ludzi za duże koty, tyle że hałaśliwe, niezdarne i nieumiejące polować.
/
Nocny łowca
Koty mają „odblaskowe" oczy, które świecą w ciemności, kiedy zahaczy o nie najmniejszy nawet strumyk światła. Poruszanie się nocą ułatwiają im także wibrysy, czyli wąsy. Dzięki nim kot może ominąć przeszkody i sprawdzić, czy przejście jest odpowiednio szerokie (brak obojczyka umożliwia mu wciśnięcie się w każdą szczelinę, przez którą przejdzie jego głowa).

Upadek na cztery łapy
Kot spadający z wysokości instynktownie przekręca się w powietrzu tak, aby spaść bezpiecznie na cztery łapy. Kręcąc się, najpierw przyciska do ciała przednie łapki i prostuje tylne, a następnie prostuje przednie i podkurcza tylne, balansując przy tym ogonem, by utrzymać w locie właściwą pozycję.

Z mapą w uchu
Koty umieją odnaleźć drogę powrotną, nawet gdy zostaną wywiezione wiele kilometrów od domu. Kocie ucho jest wyjątkowo czułe i zapamiętuje to, na co my nie zwracamy uwagi. Łącząc dźwięki (np. odgłos pociągu, bicie dzwonów, szum wody) ze szczegółami krajobrazu, kot tworzy własną mapę podróży.

Mowa ogona
Koci ogon nie tylko pomaga w utrzymaniu równowagi, ale również wiele mówi o nastroju jego właściciela. Kiedy kot wita swojego pana, prostuje ogon i trzyma go pionowo. Gdy jest zaniepokojony, macha nim na boki, zaatakowany - wygina go i jeży sierść. W czasie relaksu zawija ogon przy tułowiu, a badając nowy teren - opuszcza ogon na ziemię, kontrolując w ten sposób, co się dzieje z tyłu.

Futerkowy doktor
Lekarze zauważyli, że kontakt z kotami pomaga chorym wrócić do zdrowia. Koci doktor, zwany felinoterapeutą (od łacińskiego felis, czyli kot), nie tylko relaksuje chorego mruczeniem, ale może nawet przyśpieszyć zrastanie się kości. Zabawa z kotem pomaga chorym dzieciom otworzyć się na świat, a drzemka z kocim przyjacielem na nogach łagodzi u starszych osób bóle stawów.

Świerszczyk

zaznacz i zamknij wróć do góry



Pazurek - MELANIA KAPELUSZ

- Ja mam psa - powiedziała Zuzka - owczarka collie*. Nazywa się Lessi.
- Takiego wielkiego?! - wykrzyknął Wojtek.
- Tak. Jak słoń! Mama nie pozwala mi go samej wyprowadzać. Bo on rzeczywiście jest olbrzymi. Ale jak będę w trzeciej klasie, to sobie z nim poradzę.
- Super! Ekstra! - zachwycali się wszyscy.
- A ja dostałem kota - pochwalił się Piotrek. - Ma na imię Brutus.
- Jakiś rasowy? - spytał Wojtek.
- Rasowy?! - Wydął wargi Piotrek. - On jest chodzącym rodowodem!
Wszyscy opowiadali o swoich psach, kotach, rybkach, myszkach i chomikach.
- Tylko ty, Ala, nie masz żadnego zwierzątka - powiedział Piotrek.
- Tak, Ala nie ma - podchwyciła Zuzka. - Jej tata nie chce się zgodzić.
- To nieprawda! - wykrzyknęła Ala. - Mam kotka!
- Kotka? - zdziwił się Piotrek.
- Tak - rozpromieniła się Ala. - Naprawdę mam kotka, znalazłam go. Ktoś wyrzucił go z domu, był taki biedny...
- A co na to twój tata?
- Przekonałyśmy go z mamą.
-To super! - powiedział Wojtek. - Jak twój kotek ma na imię?
- Ma na imię... on... on... ma na imię Pazurek! Jest rudy, pręgowany, na głowie ma taki jaśniejszy paseczek...
- Musi być śliczny! - zachwyciła się Zuzka. - Czy mogę do ciebie przyjść, żeby się z nim pobawić?
- Yyyy... - zawahała się Ala. - On jest jeszcze trochę wystraszony. A poza tym nie jest aż taki piękny. Jest raczej przyciężki, kulkowaty i ma krótkie łapki. Wygląda trochę jak mały basset. I wszystkiego się boi. Nie ma co go oglądać...
- To może za jakiś czas - odparła Zuzka. - Jak się oswoi.
- Tak. - Kiwnęła głową Ala. - Za jakiś czas.
Po powrocie do domu Ala poszła do swojego pokoju, usiadła na łóżku i zamknęła oczy.
- Pazurku! - zawołała. - Pazurku! Chodź do mnie. Nie bój się. Usłyszała mruczenie, a po chwili poczuła, jak coś wskakuje na łóżko i powoli wchodzi jej na kolana.
- Mój słodki kotek - powiedziała. - Dla mnie jesteś najpiękniejszy na świecie. I jesteś tylko mój.
Ala poczuła, jak Pazurek polizał ją po twarzy, a potem zwinął się w kłębek i zasnął.
Kilka dni później Zuzka przyszła do Ali pożyczyć zeszyt.
- Nie zdążyłam wszystkiego zapisać. Oddam ci go jutro w szkole.
- Nie ma sprawy - powiedziała Ala.
Gdy grzebała w tornistrze, Zuzka ciekawie rozglądała się po pokoju.
- A gdzie Pazurek? - spytała.
- Wystraszył się i pewnie schował pod szafą.
Zuzka szybko podbiegła do szafy i zajrzała pod nią.
- Nie ma go!
- Nie warto szukać. Jak się schowa, to nawet ja nie mogę go znaleźć.
- Ale kiedyś mi go pokażesz, prawda? - upewniała się Zuzka.
- Jasne! - odparła Ala. - Ale teraz chyba musisz już iść i przepisać tę matmę.
Wręczyła koleżance zeszyt i lekko popchnęła ją w stronę drzwi. Zuzka poszła, a Ala odetchnęła z ulgą.
Wieczorem, gdy już leżała w łóżku, usłyszała rozmowę rodziców.
- Czy nie mógłbyś się jednak zgodzić na kota? - zapytała mama. -Ali tak bardzo zależy. Na pewno dobrze by się nim opiekowała...
- Pomyślimy, pomyślimy... - odparł tata. - A jak minął twój dzień, kochanie?
I Ala nie słuchała już dłużej. Przytuliła się do poduszki i szepnęła:
- Pazurku, chodź do mnie...
I poczuła, jak ruda mrucząca kulka na krótkich łapkach delikatnie dotyka noskiem jej policzka...

„Świerszczyk”

zaznacz i zamknij wróć do góry



Kocia nuda - MAREK TAŃSKI

Znałem kiedyś kota,
Który nie chciał mleka.
Gdy usłyszał "kto tam?",
To od razu szczekał.

Przejął psie zwyczaje,
Dosyć miał już spania -
On się nie nadaje
Do na słońcu grzania.

Mówiły mu siostry,
Niezadowolone,
Tonem dosyć ostrym:
"Co z twoim ogonem?

Czemu wymachujesz,
Udając wariata?
Jak się źle poczujesz,
Parkiet nim zamiataj".

Dziwakiem nazywać
Zaczęli sąsiedzi,
Gdy się uczył pływać,
Zamiast myszy śledzić.

Sukcesu nie było,
Kiedy z molo skoczył,
Jednak to sprawiło,
Że przejrzał na oczy.

Aktor z niego kiepski,
Dość miał udawania,
A że dosyć łebski,
To wrócił do spania.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Wspomnienie o kocie Milusiu - HALINA SZAL

Kiedy zamieszkał z nami, był malutki i puchaty jak kłębuszek wełny. Chodził niepewnie na cienkich nóżkach i trzeba było bardzo uważać, żeby go nie przydeptać. Musiał czuć się zagubiony bez mamy-kotki i rodzeństwa. Spał w pudełku po butach wyścielonym starym szalikiem taty. Choć był maluchem, bezbłędnie trafiał do kuwety i nieporadnie zagrzebywał piasek, kiedy się załatwił. Tym zaskarbił sobie względy mamy. Że taki mały, a już czyścioszek.
Kiedy podrósł, uwielbiał się bawić wszystkim, co się rusza: piłeczką, orzechem, szeleszczącą kulką papieru, bombką na choince. Był ciekawski jak małe dziecko, które chce wszystkiego dotknąć i spróbować. Wślizgiwał się do torby na zakupy, znikał w szafie, chował się pod stertą suchego prania. Kiedyś przetrząsnęliśmy cały dom i klatkę schodową w poszukiwaniu kota, gdy on smacznie spał w wersalce, nieświadom zamieszania, którego był powodem. Oczywiście wchodził też po firance wysoko pod sufit i bojąc się zejść, rozpaczliwym miauczeniem prosił o pomoc.
Lubił być głaskany, ale tylko wtedy, gdy się o to dopominał. Był persem, dlatego miał swój grzebień i szczotkę do pielęgnacji puszystego futerka. Poza tym, jak każdy kot, który rzadko opuszcza dom, miał pień, na którym ostrzył pazurki, i cążki do ich obcinania. Nie przepadał za spacerami na dworze. Na widok roweru, wrony czy psa stroszył futerko i jeżył grzbiet. Gdyby nie był na smyczy, dałby pewnie drapaka.
Kiedy osiągnął wiek młodzieńczy, rozpierała go energia. Urządzał sobie po domu istne wyścigi, głównie nocą, nie dbając o to, że skacze po głowach śpiących domowników. Odkryliśmy, że Miluś ma niezwykłe upodobania kulinarne. Oprócz zwykłego kociego menu nie pogardził rodzynkami, oliwkami czy orzechami. Gdy wracaliśmy do domu, nie łasił się jak kot. Witał nas pod drzwiami, leżąc na grzbiecie, brzuchem do góry. Persy są z natury leniwe, dlatego nazywa się je kanapowcami. Sądziliśmy więc, że Miluś będzie spokojnie użytkował nasz balkon, lekceważąc muchy, pszczoły, ptaki czy chrabąszcze. Że obcy jest mu instynkt łowiecki. Nic bardziej mylnego. Pewnego dnia Miluś przyczaił się za skrzynką z bratkami i obserwował wróble, które upodobały sobie kratkę z bluszczem. Zajęte swoimi sprawami nie zwracały uwagi na nieruchomego kota. Nagle… dobiegł nas rozdzierający pisk. Wybiegliśmy na balkon i z pazurów kota uwolniliśmy przerażonego ptaka.
Potem, kiedy nasz kot zaczął chodzić po balustradzie, musieliśmy zabezpieczyć balkon plastikową siatką. Wprawdzie mówi się, że kot zawsze spada na cztery łapy, jednak upadku z szóstego piętra mógłby nie przeżyć. Woleliśmy nie ryzykować.
Nasz kot jeszcze nieraz nas zaskakiwał i rozśmieszał. Bardzo go lubiliśmy. Któregoś razu zasnął na krześle i już się nie obudził. Weterynarz stwierdził zawał serca. Pozostał w naszych wspomnieniach, na zdjęciach, a także na stronie lokalnej gazety opisany pod nagłówkiem „Kot-arystokrata”.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Były sobie kotki trzy…

Zosia, Herman i Gienio to niezłe urwisy. Wyglądają jak rośliny, rozdrabiają jak banda przedszkolaków, ale w rzeczywistości są trójką niesfornych kotów i bohaterami książki „Kocie historie” Tomasza Trojanowskiego.
Opiekuje się nimi Duży, który ma anielską cierpliwość. Musi sprzątać po ich szalonych zabawach, znosić narzekania sąsiada na wieczny hałas i wciąż od nowa tłumaczyć swoim zwierzakom, czego nie wolno robić. Gdy jednak zostawia je same, zawsze wywiną jakiś numer. Na szczęście, jak na koty przystało, po każdej historii nasi przyjaciele spadają na cztery łapy, a Duży wszystko im wybacza.
W ich zabawach biorą udział Chłopaki zza Rogu i Brodacz Bogdan, a czasami także Króliki Dziadka. Zazwyczaj harcują w domu, czasem – gdy na przykład trzeba wynieść wannę – na podwórku.
Kocury lubią przyjęcia i nie wyobrażają sobie życia bez lodówki. Chcieliby mieć do niej nieograniczony dostęp i marzą, by była większa (wszystko na ten temat znajdziecie w wykładzie Gienia na temat „Zwiększenia powierzchni do głaskania metodą przyjmowania większej ilości pożywienia”).
W pewnym momencie ich kociego życia w domu Dużego zjawia się Lula, a potem także Julka – mała dziewczynka, która dołącza do ich bandy.
O przygodach Zosi, Hermana i Gienia poczytacie w trzech książkach: „Kocie historie”, „Julka i koty. Kocich historii część druga” oraz „Kocie historie – nowe przygody”. Wszystkie są wydane w postaci audiobooków, a czyta je Jarosław Boberek, czyli król Julian z „Pingiwnów z Madagaskaru”. Jest fantastyczny!

zaznacz i zamknij wróć do góry



Kocie historie: Pływające koty - TOMASZ MACIEJ TROJANOWSKI

Deszcz padał już drugi tydzień bez przerwy. Skakał po parapecie, malował na szybach rzeki i wypełniał powietrze nieustannym, cichym szumem.
Koty siedziały osowiałe, każdy w innym oknie i tylko co jakiś czas schodziły do kuchni, by podzielić się wynikami obserwacji pogody. To, że siedziały każdy winnym oknie, nie oznaczało wcale, że się pokłóciły i teraz obrażone unikają swojego towarzystwa. To było specjalnie zaplanowane.
Gieniek i Zofia siedziały w oknach na pierwszym piętrze, każde w innym pokoju, Herman przyklejał nos do szyby na parterze.
- U mnie bez zmian meldował Gieniek.
- U mnie też pada -zgłosiła się Zofia.
- A u mnie jakby trochę mniej Herman był wyraźnie ożywiony.
- Przecież mówiłam ci, żebyś nie przyklejał nosa do szyby Chuchasz na szybę, szyba paruje, ty nic nie widzisz i dlatego trochę mniej pada -wyrzuciła z siebie jednym tchem Zofia.
- Obserwację pogodową należy przeprowadzać fachowo.
- Może i tak - Herman nie był skory do podejmowania dalszej dyskusji na ten temat.
W ogóle koty były wyraźnie zniechęcone. Nie kłóciły się jak zwykle, nie miały zwariowanych pomysłów. Wszystko przez ten deszcz.
- Czy dom jest mocno przywiązany? - zapytały mnie, kiedy ponownie spotkały się na dole i znowu okazało się, że pogoda bez zmian, to znaczy pada na górze i na dole, i to tak samo.
- Przywiązany? Do czego i po co? - zdziwiłem się.
- Żeby nie odpłynąć. Sam widziałem, jak dom sąsiada odpłynął powiedział Herman.
- A czy przypadkiem nie zdawało ci się, bo akurat zaparowałeś szybę - odparłem.
- Może i tak.
- Ale słońce to pewnie już odpłynęło i niewiadomo, czy przypłynie z powrotem - Herman był wyraźnie rozgoryczony.
- Pada i pada, na górze pada i na dole pada, dobrze, że w środku nie pada - powiedział Gienio.
- Nie narzekaj, Gieniu - powiedziałem. – Są miejsca, gdziedeszcz pada przez prawiecały rok, a ich mieszkańcy wcale nie mają tak kwaśnych min, jak ty teraz.
- Gdybym miał piątą łapę, to też bym nie narzekał, bo bym mógł cały czas nosić zesobą parasolkę - odpowiedział Gienio. - A tak w ogóle, to gdzie są takie miejsca, bo ja nic o nich nie słyszałem.
- Ale ja słyszałem – włączył się do wymiany zdań Herman. - Na przykład wiadro z wodą.
- I ja słyszałam - pochwaliła się Zofia - to jest akwarium.
Gieniek też chciał wymienić jakieś interesujące miejsce, więc bez zastanowienia wypalił: Remiza strażacka!
Wszystkie trzy propozycje puściłem mimo uszu, wiedząc, że zbytnie wgłębianie się w ten temat może przynieść niewłaściwe rezultaty.
- Macie rację, i Gienio też ma – powiedziałem, - ale nie do końca. Bo ja myślałem o Anglii.
Popatrzyły na mnie, a potem zdziwione na siebie.
- A co to takiego?
- To kraj na wyspie, słynny z takiej pogody jak ta za oknami na dole i na górze - odparłem.
- A koty też tam są? - spytały.
- Jak najbardziej.
- I mają cztery łapy?
- Oczywiście - przytaknąłem.
- Ja nie rozumiem, jak można chodzić cały czas na trzech łapach. No bo jeśli mają cztery łapy i ciągle pada, to w jednej trzymają parasolkę upierał się Gienio. - Chyba że mają pięć łap, to co innego - dodał w zamyśleniu.
- Albo nieprzemakalne futro z ortalionu - zastanawiał się na głos Herman.
- Albo w ogóle nie wychodzą z domu - uzupełniła Zofia.
- Wychodzą, i to na czterech łapach; może spróbujecie się pobawić w angielskie koty powiedziałem.
Za wszelką cenę chciałem je czymś zająć, bo gdy patrzyłem na ich smutne miny, ich pesymistyczny nastrój wyraźnie mi się udzielał.
- Chcesz, żebyśmy wyszły na dwór i zmokły? A jak wrócimy, to powiesisz nas w suszarni na sznurku, żebyśmy wyschły i będziesz miał spokój. Tak?
- No, niezupełnie. Chcę, żebyście się czymś zajęły, to wtedy poprawią się wam humory i łatwiej będzie znieść to, że pada i pada.
- Przecież jesteśmy zajęte. Obserwujemy pogodę i czekamy aż się poprawi. Czekanie to też zajęcie. A może nie? - spytała rezolutnie Zofia.
- Owszem, ale możecie czekać, robiąc coś w tym czasie, a nie tylko leżąc w oknie i krzywiąc nosy. Jak się czymś zajmiecie, to czekanie minie szybciej i milej. I nie będziecie takie osowiałe.
Zastanawiały się przez chwilę i wreszcie Zofia powiedziała:
- No dobrze, tylko daj nam parasol.
- Z przyjemnością. I nie martwcie się, że jak zmokniecie, to powieszę was na sznurku. Po prostu wytrę was ręcznikiem.
- Nikt nikogo tutaj wycierał nie będzie, daj parasol -zażądały.
Dałem im parasol i wróciłem do swoich spraw. Za jakiś czas wszedłem na górę. Siedziały we trójkę na parapecie, pod parasolem, który trzymał Gieniek i gapiły się na padający deszcz.
- Jesteśmy zajęte zabawą - wyjaśniła Zofia. Bawimy się w angielskie koty obserwujące pogodę. Jeśli chcesz znać sytuację, to informujemy, że u nas pada.
Jak zwykle zrobiły coś po swojemu. Nie było innej rady, musiałem sam im coś wymyślić.
- Skoro już jest tyle wody dookoła, to może gdzieś popłyniecie, na przykład do Anglii i same sprawdzicie, jak to z tymi angielskimi kotami jest naprawdę.
- Żeby popłynąć, musiałybyśmy wyjść z domu, a tam pada i nas to zupełnie nie interesuje odpowiedziała Zofia w imieniu całej trójki.
- Popłyńcie na niby. Zbudujcie statek.
- Chyba łódź podwodną - wpadła mi w słowo Zofia.
- No to róbcie, co chcecie, ja wychodzę. Cześć!
- Cześć! - odburknęły, wyraźnie urażone faktem, że zostawiam je sam na sam z deszczem.
Właściwie przerwał ciszę Gienio:
- To może rzeczywiście popłyniemy, przynajmniej zwiedzimy trochę świata.
- Statek zbudujesz chyba z ziemniaków z piwnicy. – Zofia była dziś wyraźnie rozdrażniona.
- Możemy popłynąć w łóżku Dużego - starał się jakoś uratować swój pomysł Gienio.
- Codziennie wieczorem płyniesz i chyba ciągle w tę samą stronę, bo spotykamy się zawsze rano pod lodówką - Zofia była bezlitosna.
- Nie musimy wcale budować statku - wyrwał się z zadumy Herman. - Statek jest.
- Gdzie? - z nadzieją w głosie jednocześnie zadali to pytanie Zofia i Gienio, bo już mieli serdecznie dosyć tkwienia w jednym, na dodatek otoczonym deszczem miejscu.
- Na dole. Fortepian Dużego.
Gienka i Zofię zamurowało.
- Przecież to oczywiste. Nie dość, ze jest z drewna, czyli świetnie utrzymuje się na wodzie, to jeszcze można na nim pograć, żeby się rejs nie dłużył.
Chwilę później cała trójka zbiegała w dół, krzycząc z radości.
- Wręcz idealny statek do odpłynięcia! - Herman, jako autor wspaniałego pomysłu, czuł się w tej chwili znacznie lepiej niż wtedy, kiedy zaparowywał szybę.
- Musimy tylko zabrać najważniejsze rzeczy i możemy lecieć, to znaczy płynąć - Zofia w jednej chwili odzyskała werwę.
- To ja skoczę po telewizor i lodówkę – Gieniek też w niczym nie przypominał kota jeszcze przed chwilą obserwującego przez szybę pogodę albo zajętego zabawą w angielskie koty.
- Lodówkę i telewizor zostaw Dużemu - Herman był bardzo wspaniałomyślny. - Popłyniemy tam, gdzie na jednego kota przypada jedna lodówka i jeden telewizor, ale ani jedna kropla deszczu. I gdzie można cały dzień wygrzewać futro w słońcu.
- Tak jest, kapitanie - krzyknął Gienio. - Całkowicie się zgadzam, mogą być nawet dwie lodówki!
- Czuję się jak rozbitek opuszczający bezludną wyspę. - Herman był wniebowzięty.
- Chyba bezkocią - sprostowała Zofia.
- Bezludną.
- Przecież Dużegonie ma, bo wyszedł, a my jesteśmy.
- Ale pewnie wróci – wtrącił się Gienio.
- Gieniek, ty nie kombinuj, tylko szybko pakuj graty – Bezkocia czy bezludna, obojętne. Grunt, że zaraz nas na niej nie będzie.
Kiedy już spakowały wszystkie potrzebne rzeczy, to znaczy kiedy okazało się, że jest to raczej niemożliwe, chociaż Gienio upierał się, żeby zabrać jednak na wszelki wypadek lodówkę, bo może się okazać, że angielskie koty to sknerusy, Herman zaś tak bardzo był przyzwyczajony do mojego łóżka, że nie wyobrażał sobie życia bez niego, a Zofii nie powiodła się próba zdemontowania kaloryfera, i kiedy ustaliły, że ostatecznie nie będą zbyt daleko żeglować, a jeśli już, to najwyżej wyślę im paczkę z rzeczami nadszedł czas uroczystego odbijania od brzegu.
Koty weszły na fortepian i...
- Zrzućcie cumy – zakomenderował Kapitan Herman.
BUMS. Ten bnms był bumsem Zofii, która tym razem nie spadła z fortepianu sama, a z pomocą Młodszego Majtka Gieńka, któremu, jak się tłumaczył, pomyliła się po prostu z cumą.
- Pierwsza próba nieudana. Jeszcze raz! Zrzucićcumy! – zakomenderował ponownie Kapitan Herman.
BUMS. Ten bums należał do Kapitana Hermana, które go zrzucił Młodszy Majtek Gieniek, bo pomyliło mu się po raz drugi.
- Zrzucić cumy po raz trzeci! – Kapitan Herman, jako rasowyKot Morski, zachowywał zimną krew.
BUMS. Rozległo się znowu i tym razem był to bums Młodszego Majtka Gieńka, który zrzucił sam siebie, bo jak się wreszcie okazało, nie bardzo wiedział, co to są cumy.
- Nic się nie martw, każdy w swoim życiu musi kiedyś popłynąć, ja też płynę po raz pierwszy - pocieszyła go Zofia. - I też nie wiem, co to takiego tecumy. Herman, co to są te cumy?
- Nie pamiętam. Widziałem w programie o statkach, że kiedy zrzucali je, to statek odpływał, więc jeśli chcemy odpłynąć, to leż musimy je zrzucić.
- Co tu zrobić? - zastanawiała się Zofia.
- Już wiem, zrzucimysiebie nawzajem, a jak wróci Duży, to nam wyjaśni, o co chodzi z tymi cumami.
BUMS, BUMS, BUMS!
- Płyniemy!
I popłynęły, śpiewając taką piosenkę:
Usłyszałem, ze lodówkę ktoś otwiera!
Usłyszałem, że lodówkę ktoś otwiera!
Więc przyszedłem, by zobaczyć,
więc przyszedłem by zobaczyć,
czy coś nie ma w tej lodówce do zjedzenia!
Dla mnieeeeeee! O jeee!
Za jakiś czas Gieniek powiedział, że jest fajnie, tylko za bardzo kołysze, i on marynarzom nie zazdrości. Na dodatek zaczął grymasić, że chyba jednak nie prawidłowo zrzucili cumy, bo on ciągle widzi przed sobą półkę z książkami, a nie przypomina sobie, żeby półkę zabierali w rejs, więc skoro płyną, to dlaczego ona ciągle tu jest?
- Możliwe, że osiedliśmy na mieliźnie - wytłumaczył mu Kapitan Herman - albo że bardzo, ale to bardzo wolno płyniemy.
- To płyńmy szybciej - zaproponował Gieniek.
- Nie możemy.
Gieniu, przecież nie znamy miejsca, do którego płyniemy i nie wiemy, jak się tam płynie - wyjaśnił cierpliwie Herman.
- No i co z tego?
- Chcesz się rozbić i utonąć? - spytała Zofia.
- To dlaczego nie wzięliśmy mapy? – dopytywał Gieniek.
- Bo jest tylko samochodowa. Statkowej Duży nie ma - odpowiedziała Zofia.
- To mamy tak płynąć nie wiadomo dokąd, aż dopłyniemy? To ja się zdrzemnę. Obudźcie mnie, kiedy już będziemy na miejscu.
- Przestań grymasić. Popłyniemy na latarnię morską - powiedział Kapitan Herman. Na brzegu stoi latarnia morska i jej światło pokazuje kierunek. Proste?
- A skąd weźmiemy latarnię? - zainteresował się Gienio.
- Też proste. Weźmiesz do łapy latarkę Dużego i wskoczysz na kanapę, a my do ciebie dopłyniemy.
- Będę latarnią morską! – powiedział z dumą do siebie Młodszy Majtek.
- Dobrze - Kapitan Herman ocenił Gieńka z latarką na kanapie. - Nawet bardzo dobrze, tylko musisz się jeszcze powoli kręcić w kółko, a my do ciebie dopłyniemy.
- Jasne! - powiedział Gienio Latarnia Morska. - Na jakim brzegu jestem tą latarnią?
- Na razie nie wiem. Jak dopłyniemy, to spytamy mieszkańców. Oni nam powiedzą.
- Ale tu nie ma nikogo oprócz nas - zmartwił się Gieniek.
- Myślisz, że będą stać pod latarnią i gapić się w morze, czy coś nie płynie? Siedzą w domach.
- A gdzie są te domy?
- Gieniek, albo jesteś latarnią, albo kotem zadającym trudne pytania. Zdecyduj się - odpowiedział Herman zmęczony już tym wypytywaniem.
Gienio zaczął się kręcić z latarką. Po paru obrotach przewrócił się na kanapę.
- Za-za-zakręciło mi się w głowie - wyjąkał.
- Awaria - skomentowała Zofia. - I co teraz zrobimy?
-Ty możesz być latarnią, proszę bardzo - zaproponował jej Gieniek.
- Mnie się kręci w głowie od samego patrzenia na ciebie. Wracaj na statek. Popłyniemy znaną trasą, zamiast do Anglii, do kuchni.
I tak je zastałem.
- Zamiast obserwacją zajmujecie się kompozycją?
- Płyniemy.
- Świetnie, to dopłyńcie do okna i zobaczcie, jaka jest pogoda.
Deszcz dawno przestał padać, ale pływające koty nawet tego nie zauważyły. Stały teraz w otwartym oknie i patrzyły na sunącą po niebie tęczę.
- Dopłynęliśmy tam, skąd wypłynęliśmy, ale teraz jest tu zupełnie inaczej - powiedział Herman. - Czasami trzeba wypłynąć, żeby dopłynąć, ale inaczej. Dobrze, że mieliśmy latarnię morską.
- Zawsze powinna być jakaś latarnia morska. To biegnijmy złapać tęczę - wyrwał się Gienio.
- Ty to masz zakręcone pomysły - odparł Herman.
I wszystkie trzy koty wrzeszcząc radośnie, wybiegły na podwórko.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Osobliwy Pluton - ANNA PASZKIEWICZ

Kłopot mają naukowcy i wciąż zdanie swe zmieniają;
to Plutona zwą planetą, to od karłów przezywają.
Czym więc jest: planetoidą czy też jakimś innym tworem?
Może czyimś satelitą lub kosmitów rąk wytworem?
Niby własne ma księżyce, lecz się w inną stronę kręci.
Nic dziwnego, że badaczy ciągle swą zagadką nęci.
Ku rozpaczy ich i złości, wciąż niewiele o nim wiedzą,
choć dni całe, długie noce z nosem w skromnych danych siedzą.
Jeszcze długo dziwny Pluton sen im będzie spędzał z powiek,
bo w tę przestrzeń – tak daleką – nie wyruszy prędko człowiek.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Dla każdego coś ciekawego

Z Plutonem jest rzeczywiście kłopot. Odkryty w 1930 roku aż do 2006 roku uznawany był za dziewiątą planetę Układu Słonecznego, chociaż niektórzy astronomowie uważali, że jest to po prostu duży asteroid. W 2006 roku Pluton został zdegradowany do statusu planety karłowatej i jednocześnie uznany za prototyp plutoidów, nowej kategorii obiektów transneptunowych. Faktycznie, jego ekscentryczna orbita częściowo przebiega wewnątrz orbity Neptuna.

Xxx
Pluton zaliczono do planet karłowatych, ponieważ jest mały. Większą od niego masę mają nawet niektóre satelity planet: Księżyc, Kallisto, Ganimedes, Europa, Io, Tytan i Tryton. Z drugiej jednak strony Pluton jest większy od typowych obiektów transneptunowych i wszystkich planetoid krążących bliżej Słońca. Uważa się, że zbudowany jest głównie z lodu i niewielkiej ilości skał oraz metali.

Xxx
Pluton obiega Słońce w tym samym kierunku co planety, ale obraca się przeciwnie niż one, z wyjątkiem Wenus i Urana. Atmosfera Plutona to bardzo cienka warstwa azotu, metanu i dwutlenku węgla. Ta rzadka atmosfera sięga wysokości 3000 kilometrów nad powierzchnię planety.

Xxx
Pluton ma 5 naturalnych satelitów. Największy z nich jest Charon, ale z nim też jest kłopot. Jest on bowiem stosunkowo dużych rozmiarów, co skłania niektórych uczonych do uznawania układu Pluton-Charon za podwójną planetę karłowatą.

Xxx
Obecna wiedza na temat Plutona nie jest zbyt obszerna, przede wszystkim ze względu na jego wielką odległość od Ziemi. Żaden pojazd kosmiczny nigdy nie odwiedził Plutona. Najwyraźniejszy obraz Plutona i Charona uzyskano w 1990 roku za pośrednictwem teleskopu Hubble`a. W 2006 roku NASA wystrzeliła sondę New Horizons z zamiarem bezpośredniej obserwacji Plutona. Dotarcie do celu zakładane jest na rok 2015.

xxx
W mitologii rzymskiej Pluton był bogiem zaświatów i podziemnego bogactwa. Charon natomiast pochodzi z mitologii greckiej. Przewoził on łodzią dusze zmarłych przez rzeki Hadesu – Styks i Acheron.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Ty też potrafisz! Wesoły muchomorek - EWA KOWALSKA

Witajcie, Czytelnicy!
Październik może przywitać nas piękną pogodą. Niech ona będzie pretekstem do spędzenia słonecznych, jesiennych dni w lesie - oddychania świeżym powietrzem, poznania niektórych grzybów jadalnych i tych niejadalnych, jak na przykład muchomorów.
Materiały potrzebne do wykonania pracy:
1. rolka po ręczniku papierowym;
2. kubek po jogurcie (okrągły);
3. farby plakatowe lub akrylowe (biała i czerwona).
4. pędzelek;
5. mrugające oczy.
6. klej;
7. marker;
8. ewentualnie biały karton, nożyczki lub dziurkacz.

Sposób wykonania:
1. Rolkę po ręczniku papierowym malujemy białą farbą i odkładamy do wyschnięcia. To będzie nóżka grzyba.
Uwaga!
Rolkę możemy również okleić białym kartonem.
2. Kubek po jogurcie pokrywamy czerwoną farbą. Gdy wyschnie, malujemy na nim białe, duże kropy. To będzie kapelusz muchomora.
Uwaga!
Białe, duże kropy możemy wyciąć z kartonu i przykleić na mokrą jeszcze czerwoną farbę.
3. Następie na nóżce grzybka (mniej więcej w połowie) naklejamy mrugające oczy (do nabycia w sklepie papierniczym) i rysujemy uśmiechniętą buźkę.
4. Kapelusz grzybka nakładamy na jego trzon i muchomorek gotowy!

zaznacz i zamknij wróć do góry



Cała prawda o borsuku - PRZEMYSŁAW BARSZCZ

Październikowe chłody przypominają o nadchodzącej zimie. Jak poradzić sobie ze śniegiem, lodem i mrozem? A może najlepiej po prostu… przespać całą zimę i obudzić się wiosną, kiedy dzień znowu robi się dłuższy, wyrastają pierwsze zielone listki i zaczynają śpiewać ptaki?
Na to pytanie twierdząco odpowiedział cały szereg stworzeń, wskazując jednocześnie, gdzie spędzą zimowy czas: nietoperze zahibernowane w głębokich bunkrach i jaskiniach, jeże zakopane w kopcach liści i gałęzi, koszatki, smużki, popielice i żołędnice w dziuplach, ptasich budkach i na strychach, niedźwiedzie w gawrach.
Zimę prześpi też borsuk. Ten sympatyczny czarno-biały zwierzak, wielkości średniego psa o krótkich, mocnych łapach, spokrewniony jest z kuną i łasicą - to największy przedstawiciel rodziny łasicowatych w Polsce. Borsuki występują w całym kraju, jednak ponieważ nigdzie nie są zbyt częste i prowadzą nocny tryb życia, ludzie spotykają je bardzo rzadko.
Jak na przedstawiciela drapieżnych łasicowatych, borsuk zdecydowanie nie jest krwiożerczy. Chociaż zdarza mu się zjeść gryzonia lub ptasie jaja, chętnie pożywia się również soczystymi kłączami roślin i owocami, a jego przysmakiem są dżdżownice. Długie i silne pazury przednich łap służą borsukowi właśnie do wykopywania pożywienia a także do kopania nor, w czym jest prawdziwym mistrzem. Nora borsuka to niemal gniazdo rodowe. Może w niej mieszkać kilka, a nawet kilkanaście borsuków, przekazujących sobie norę z pokolenia na pokolenie. Rozbudowywane przez lata korytarze nory tworzą podziemny labirynt o łącznej długości sięgającej nawet kilkuset metrów, do którego prowadzi co najmniej kilkanaście starannie ukrytych wejść.
Borsuki są niezwykłymi czyściochami. Ich nory można odróżnić od nor lisich po tym, że w środku i przed wejściem panuje zawsze porządek: nie ma tu resztek jedzenia ani odchodów. Cała borsucza rodzina załatwia swoje potrzeby fizjologiczne w tak zwanych latrynach, czyli dołkach znajdujących się przy samej granicy ich terytorium. W ten sposób wyznaczają również granice zajętego przez siebie terenu. Zdarza się, że lisy, chcąc zająć norę borsuków, umyślnie załatwiają się tuż przed wejściem do niej. Porządnickie borsuki uprzątają teren, ale czasem, jeżeli niecny proceder powtarza się zbyt często, przenoszą się w nowe miejsce, oddając norę lisom.
Do zimowego snu borsuki układają się w najgłębiej położonych komorach sypialnych, jesienią, kiedy najedzą się do syta i zgromadzą odpowiedni zapas tłuszczu pod skórą. Przedtem jednak starannie zabezpieczają wejścia do nory. W tym celu zgarniają suche liście, trawę i mech, następnie przytrzymują je po bokach przednimi łapami, a od góry pyskiem, i tyłem wchodzą do nory, zatykając wejście.
Jeżeli zna się borsuczą norę w swojej okolicy, warto wybrać się tam jesienią, zanim zaczną się przymrozki, najlepiej tuż przed świtem, by spotkać sympatycznego zwierza, gdy głośno sapiąc i fukając, wraca do nory, nim zaśnie twardym snem na najbliższe kilka miesięcy.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Ćwicz razem z nami: Pomysł na bieganie - BEATA ORLIŃSKA

Nie muszę Was chyba przekonywać, że bieganie jest bardzo zdrowe. Gdy biegacie, pracuje większość Waszych mięśni. Serce bije dużo szybciej, a tym samym krew roznosi po całym organizmie więcej tlenu i pożywienia. Biegając, poprawiacie swoją kondycję i wytrzymałość oraz podnosicie odporność organizmu na wszelkie jesienne infekcje. Stajecie się po prostu zdrowsi.
Wszyscy znają zalety biegania, a mimo to, tak trudno jest się niektórym zmusić do codziennego treningu. A co powiecie na trochę inny sposób na bieganie?
Na pewno wielu z Was na wakacjach kupiło sobie latawiec do puszczania na wietrze, a teraz pewnie leży gdzieś zapomniany wśród zabawek. Spróbujcie go odnaleźć i wybierzcie się z kolegami lub rodzinką na puszczanie latawców. W październiku wiatr często mocno dmucha i choć jest chłodniej niż latem, nie musisz ubierać się zbyt ciepło, bo na pewno rozgrzejecie się, biegając. Nie masz latawca? Nie przejmuj się, zawsze możesz go zrobić sam. Instrukcję znajdziesz np. w internecie.
Jeśli masz psa, on zapewni Ci codzienne treningi. Aby czworonożni przyjaciele byli zdrowi i szczęśliwi, muszą się solidnie wybiegać. Tak więc wybieraj się codziennie ze swoim pupilkiem na spacer i szalejcie na świeżym powietrzu, zyskując sprawność i dobry humor.
Jeśli nie masz psa i nie chcesz biegać z latawcem, to zaproś do zabawy na podwórku swoich kolegów i pobaw się w berka, podchody czy w zdobyte. Gdy zbierze się Was większa grupa, np. 4 i więcej osób, możecie zorganizować wyścigi drużynowe. Oczywiście, ta grupa, która szybciej ukończy bieg, wygrywa.
W czasie „biegowych” zabaw na pewno pokonacie wiele metrów, a przy okazji wspaniale i zdrowo spędzicie czas.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Małe co nieco: Mleko bez krowy

Do redakcji „Promyczka” zapukał ostatnio Orzeszek – kot, który ma uczulenie na mleko. Powiedział nam, że wcale nie trzeba hodować krowy, kozy ani wielbłąda, by mieć własne zapasy. I zdradził nam sposób na domową produkcję tego kociego napoju, bez użycia zwierząt. Świetne dla tych, którzy nie lubią krowiego mleka lub są na nie uczuleni.
Jest ono zupełnie inne niż to, do którego przywykliście. Orzeszek zdradził nam, że dodaje do niego cukier lub miodek, a czasami robi z tego mleka pyszny koktajl (na przykład bananowy).
Do domowej produkcji jest potrzebne gęste sitko lub gaza, zapytaj rodziców – na pewno coś dla Ciebie znajdą.

Mleko kokosowe
Do rondelka wsyp 1 szkl. wiórków kokosowych. Zalej je 4 szkl. wody i odstaw na 2 godz. Po tym czasie zmiksuj wszystko blenderem. Poproś kogoś, by pomógł Ci odcedzić mleko od kokosowej papki. Litrowy słoik przykryj gazą lub włóż do niego sitko, przelej przez nie masę. Słoik zakręć i wstaw do lodówki. Wiórków nie wyrzucaj – namów mamę na kokosowe ciasteczka.

Mleko sezamowe
Do rondelka wsyp 1 szkl. ziaren sezamu, zalej je 4 szkl. wody, odstaw na 6 godz. Po tym czasie zmiksuj wszystko blenderem. Poproś kogoś, by pomógł Ci odcedzić mleko od sezamowej papki. Litrowy słoik przykryj gazą lub sitkiem, przelej przez nie masę. Słoik zakręć i wstaw do lodówki. Sezamu nie wyrzucaj – namów mamę na domowe sezamki.

Mleko słonecznikowe
Do rondelka wsyp 1 szkl. ziaren słonecznika, zalej go 4 szkl. wody, odstaw na ok. 8 godz. Zmiksuj wszystko blenderem. Poproś kogoś, by Ci pomógł odcedzić mleko od słonecznikowej papki. Litrowy słoik przykryj gazą lub sitkiem, przelej przez nie masę. Słoik zakręć i wstaw do lodówki. Słonecznika nie wyrzucaj – można go dodać do sałatki.

Mleko migdałowe
Do rondelka wsyp 1 szkl. migdałów bez skórki. Zalej je 4 szkl. wody i odstaw na 12 godz.
Poproś kogoś, by pomógł Ci odcedzić mleko od masy migdałowej. Litrowy słoik przykryj gazą lub sitkiem, przelej przez nie masę. Słoik zakręć i wstaw do lodówki. Migdałów nie wyrzucaj – można je uprażyć i posypywać nimi desery.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Profesor Cojak odpowiada


Profesor Cojak jest gotowy odpowiadać na Wasze pytania („co?”, „jak?”, „kiedy?”, „dlaczego?”) dotyczące różnych dziedzin życia. Oczekuję na Wasze listy.
Obecny numer „Promyczka” jest spod znaku kota, dorzucę Wam więc kilka ciekawostek o tym miłym zwierzątku. Pewnie dlatego, że koty są tak tajemnicze, jest dużo przesądów ich dotyczących. Ale najpierw wyjaśnijmy, co to znaczy przesąd.
Przesąd – według słownika języka polskiego – jest to „wiara w tajemnicze, nadprzyrodzone związki między zjawiskami, w fatalną moc słów, rzeczy i znaków; zabobon”. Inaczej mówiąc, jest to mocno zakorzenione błędne przekonanie. Na przykład przesąd dotyczący liczby 13 – miała ona przynosić pecha. Dlatego nawet w dzisiejszych czasach w niektórych hotelach nie ma pokoju o tym numerze.
W latach sześćdziesiątych zeszłego wieku Amerykanie prowadzili program lotów kosmicznych Apollo z lądowaniem człowieka na Księżycu i jego bezpiecznym powrotem na Ziemię. W 1969 roku w czasie misji Apollo 11 cel ten został po raz pierwszy zrealizowany. W kwietniu następnego roku – w ramach misji Apollo 13 – trzech astronautów miało dotrzeć do Srebrnego Globu, przeprowadzić tam odpowiednie badania i pobrać próbki skał. Przed startem wystąpili oni w telewizji i odpowiadali na pytania dziennikarzy. Wtedy zadano im pytanie, czy nie boją się lecieć w misji oznaczonej liczbą 13. Dowódca dowcipnie odpowiedział, że nie boją się, on sam „odczynił urok”: przepuścił czarnego kota po pokruszonym szkle…
Start rakiety wyznaczono na 11 kwietnia na godzinę 19.13. Dokładnie dwa dni później w module serwisowym nastąpiła eksplozja dwóch zbiorników z tlenem. Trzeba było zrezygnować z lądowania na Księżycu i jak najszybciej wracać na Ziemię. Po czterech dniach astronautom udało się szczęśliwie powrócić, choć istniało ryzyko, że zostaną spaleni w atmosferze.
Przesąd dotyczący czarnego kota jest równie popularny jak ten z liczbą 13: jeśli czarny kot przebiegnie ci drogę, to znaczy, że wydarzy się nieszczęście. Niektórzy wtedy się zatrzymują i czekają, aż ktoś inny przejdzie – niech on ma pecha, nie ja… Inni natomiast robią trzy kroki do tyłu i spluwają przez lewe ramię, a potem kontynuują drogę. Ci bardziej strachliwi po prostu ją zmieniają… Natomiast spotkanie obcego czarnego kota na werandzie wróży pomyślność i dobrobyt.
Dobrym znakiem jest spotkanie kota w Nowy Rok. Również dobrze wróży spotkanie naraz trzech czarnych kotów. Trzeba też uważać, żeby nie nadepnąć kotu na ogon, bo to pociągnie za sobą kłopoty finansowe.
Jest też sporo przesądów związanych z pogodą: gdy kot myje się za uszami – będzie padało. Tak samo wróżą nadejście deszczu jego rozszerzone źrenice. A gdy kot śpi z podwiniętymi łapkami – nadejdą chłody. Gdy kotek kichnie, to będzie szczęście dla tego, kto to usłyszy, ale trzy kichnięcia oznaczają przeziębienie.
Gdy kot niespodziewanie opuści rodzinę, to spotka ją nieszczęście, ktoś będzie chorować. Natomiast przygarnięcie bezdomnego kota przyniesie szczęście. Gdy w domu są młode dziewczyny, to powinny mieć czarne koty, bo one ściągają adoratorów.
O ile wymienione wcześniej przesądy są wyssane z palca, nijak się mają do rzeczywistości, są po prostu głupie i śmieszne, o tyle niektóre mogły się wziąć z zachowania niektórych kotów. Zdarza się bowiem, że wyczuwają one chorobę lub nadchodzącą śmierć swego opiekuna i wtedy zachowują się trochę inaczej: przychodzą, czuwają, zaznaczają swoją bliskość.
Przesądy istniały od zawsze, człowiek próbował kontrolować rzeczywistość, naginać ją do swoich potrzeb, dlatego tworzył sobie liczne związki przyczynowo-skutkowe, nakazy, zachowania, ceremonie. Im człowiek mniej używa rozumu i inteligencji, tym bardziej wierzy w moc i skuteczność wymyślonych przesądów.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Zagadki

Kocia rodzina
1. Na jego ryk
wszyscy stają,
przed królem zwierząt
respekt mają.

2. Z azjatyckich lasów
drapieżnik pręgowany,
nawet na Syberii
bywa spotykany.

3. Najszybszy biegacz świata
na obiad gazele ściga.
Gdy pędzi przez sawannę,
cętkowany ogon miga.

4. Czarna albo w cętki,
nie maskotka raczej,
na wybraną zdobycz
morderczo skacze.

5. W amazońskiej dżungli
na drzewie waruje,
kocim zwyczajem
w nocy poluje.

6. Na grzbiecie ciapki,
na uszach pędzelki,
z polskich lasów
mistrz łowów wszelkich.

7. Domowego mruczka
kuzyn niedaleki,
zwinny, pręgowany,
ale bardzo dziki.

Ukryte słowo
Odgadnij słowa zawierające wyraz: kot.
1. Gilgotki
2. Podwyższenie buta
3. Rzuca ją statek, gdy chce stanąć na morzu
4. Zabawa z tańcami, głośną muzyką i kolorowymi światłami
5. Biżuteria albo lśniący drobiazg, który na pewno skusi srokę
6. Dźwięk silnika
7. Mieszkaniec kraju wchodzącego w skład Wielkiej Brytanii, którego symbolem jest oset
8. Płytki na podłodze np: w łazience
9. Zagłębienie terenu, otoczone górami
10. Elastyczny materiał idealny na ubrania sportowe

Koci język
Odgadnij nazwy odwołujące się do kotów.
1. Bruk z nieregularnych kamieni
2. Fałszywe granie i śpiewanie
3. Ściganie w kółko bez rezultatu
4. Żyć w niezgodzie
5. Bardzo ostro się kłócić
6. Coś niepewnego i niesprawdzonego
7. Duża zręczność
8. Wychodzić z każdej opresji obronną ręką
9. Zupełnie odwracać znaczenie słów lub sytuacji
10. Pokonać początkowe trudności

zaznacz i zamknij wróć do góry



Uśmiechnij się!

W mieszkaniu dzwoni telefon, ale nikogo – oprócz kota – nie ma w domu. Kot podnosi więc słuchawkę i odzywa się:
-Miau!
- Kto mówi?
- Miau!
- Czy może pan mówić wyraźnie?
- M – jak Magda, I – jak Irena, A – jak Adam, U – jak Urszula. MIAU!

***
Rozmawiają dwa słonie przed piekarnią:
– Chcesz jagodziankę?
– A z czym?

***
Kobieta z klasą.
Kto to jest „kobieta z klasą”? – Nauczycielka!
W piaskownicy.

***
– Nie widzieliście mojego sitka?
– Tak, ale było dziurawe, więc je wyrzuciliśmy

Brak zadania domowego
Nauczyciel sprawdza zadanie domowe.
– Otwórzcie zeszyty. Zajączku, kiedy odrabiasz lekcje?
– Po obiedzie.
– To dlaczego tej pracy domowej nie odrobiłeś?
– Bo jestem na diecie...

Kto jedzie na rowerze?
– Proszę pani! Pani pies goni jakiegoś chłopca na rowerze!
– Niemożliwe! Mój pies nie umie jeździć na rowerze…

***
Co to jest lekcja?
Lekcja to dłuższy okres potrzebny do przygotowania się do krótkiej przerwy.

Sposób na posprzątanie pokoju.
Tata pyta Stasia:
– Po co ci w domu łopata i kompas?
– Zamierzam posprzątać w moim pokoju.

***
Niezłe wypracowanie. – Twoje wypracowanie jest niezłe – mówi nauczycielka do małego
Stasia. – Ale jest takie samo jak wypracowanie twojego
kolegi z ławki. Wiesz, co to znaczy? – Że jego też jest niezłe?

Syn pyta ojca:
– Tato, czy maliny mają czarne kropki i chodzą?
– Nie, synku, a dlaczego pytasz?
– O kurczę, znowu zjadłem biedronkę…

Jaś do kolegi:
– Bardzo współczuję ślimakowi...
– Dlaczego?
– Bo nigdy nie może wyjść z domu.

zaznacz i zamknij wróć do góry



Rozwiązania zagadek z nr.9.:

Zagadki: 1. pojemnik na śmieci, 2. butelki, 3. puszki, 3. makulatura, 4. segregacja, 5. recycling, 6. spaliny, 7. efekt cieplarniany.
Krzyżówka: 1. ekologia, 2. karuzela, 3. ojczyzna, 4. latawiec, 5. ogrodnik, 6. garnitur, 7. infekcja, 8. Amazonka.
Ukryte słowo: 1. samotność, 2. samuraj, 3. samochód, 4. samolot, 5. Samson, 6. samba, 7. samodzielność, 8. samolub, 9. samopoczucie, 10. samorząd.

zaznacz i zamknij wróć do góry

Wersja offline wygenerowana automatycznie.
Copyright © 2009 Pochodnia. Wszelkie prawa zastrzeżone.